Nagła choroba oznacza kłopoty nie tylko dla pacjenta, ale i dla jego rodziny. To najczęściej na barki najbliższych spada ciężar magazynowania krwi potrzebnej dla ratowania życia. A tej w centrach krwiodawstwa brakuje już od początku czerwca.

Życiodajnego płynu szukają między innymi rodzice małych pacjentów z Kliniki Hematologii Dziecięcej we Wrocławiu. Najpierw były poszukiwania w rodzinie. I tak to się pocztą pantoflową rozeszło – opowiada reporterce RMF ojciec 14-letniej Dominiki, u której rozpoznano białaczkę. Dziewczyna potrzebuje rzadkiej grupy A Rh „-”.

Szpital prosi o pomoc rodziców, bo krew to jedyny lek, którego nie można kupić, a jest niezbędny. W klinice zużywamy dziennie od kilku do kilkunastu litrów krwi – mówi doktor Wojciech Pietras. I przypomina, krew może oddać każdy zdrowy pełnoletni człowiek.