Żywność, namioty i inna pomoc napływa do północnokoreańskiego miasta Ryongchon, gdzie trzy dni temu doszło do tragicznej eksplozji pociągów. Według najnowszego bilansu ofiar, zginęło 161 osób, a 1300 zostało rannych.

Wczoraj na miejsce katastrofy pozwolono przyjechać cudzoziemcom - pracownikom organizacji humanitarnych. Opowiadają oni o zrównanych z ziemią budynkach, potężnych kraterach, ziejących w ziemi i pogiętych eksplozją szynach.

Państwowe media w Korei Północnej twierdzą, że przyczyną eksplozji pociągów, przewożących paliwo i substancje chemiczne był zerwany przewód wysokiego napięcia, który zaczepił o wagony. Wczoraj, po raz pierwszy, informacje o tragedii w Ryongchon podały reżimowe media, nie podając jednak bilansu ofiar.

Zniszczenia wywołane wybuchem są ogromne. Trwa dochodzenie w sprawie tego wypadku. Władze państwa robią wszystko, by zapewnić spokój i zapewnić konieczne środki poszkodowanym w tym regionie. Miejsce wybuchu odwiedzili przedstawiciele rządu i partii oraz członkowie organizacji międzynarodowych - mówiła spikerka północnokoreańskiej telewizji.

Państwowe media informują jednocześnie o wojskowych imprezach tanecznych, jakie odbyły się wczoraj w całym kraju. Przy dźwiękach pieśni, sławiących komunistycznego przywódcę Kim Dzong Ila, żołnierze i oficerowie tańczyli, by uczcić 72. rocznicę powstania koreańskiej armii ludowej.