Polscy naukowcy opracowali odpowiednik zagranicznego, bardzo drogiego leku na białaczkę - to dobra wiadomość. Zła jest taka, że przez co najmniej 6 lat nie będzie można go w Polsce sprzedawać.

Najbardziej absurdalne jest to, że ów lek – dużo tańszy – będzie można kupić np. w krajach byłego Związku Radzieckiego czy w Turcji, słowem wszędzie tylko nie w państwach należących do Unii Europejskiej.

Producent polskiego leku szacuje, że jedno opakowanie będzie można kupić już za około 6 tys. złotych. W Polsce trzeba będzie jednak nadal korzystać z zagranicznego preparatu (Glivec), a ten kosztuje ok. 12 tys. złotych.

To efekt polskich negocjacji z UE, podczas których zaakceptowaliśmy nie tylko ochronę patentów, ale także ochronę badań klinicznych. Było bardzo dużo konsultacji i negocjatorzy mieli pełną świadomość tego, co podpisują - tak twierdzi Wiesław Szelejewski z Instytutu Farmaceutycznego.

Piotr Błaszczyk, który zasiadał w zespole negocjacyjnym, nie widzi nic złego w tym, że po polski lek będziemy musieli udać się np. do Turcji. Jego zdaniem chodzi o pewne standardy prawne, do których musimy się dostosowywać. I się dostosowaliśmy: wspieramy innowacje zagraniczne i pacjentów z krajów pozaunijnych.

Dodajmy jeszcze, że wśród 25 państw poszerzonej UE mamy najdroższe - zaraz po Łotwie – leki. Za receptę płacimy 1,5 razy więcej niż Francuzi, Grecy czy Włosi. W ciągu ostatnich 12 lat wydatki przeciętnego Polaka na leki wzrosły trzykrotnie.