W porównaniu do krajowej rzeczywistości polska reprezentacja piłki nożnej to drużyna z innej, lepszej bajki. Po raz drugi z rzędu biało-czerwoni zagrają w finałach mistrzostw świata. W grupie zagramy z Ekwadorem, Niemcami i Kostaryką.

W eliminacjach specjalnością wybrańców Pawła Janasa stały się zwycięstwa. W grupie "wyspiarskiej" tylko Anglicy okazali się za mocni. W pobitym polu Polacy zostawili Walijczyków, Irlandczyków z północy, Austriaków i Azerów. Nie stracili z nimi nawet punktu.

Jak wytłumaczyć ten fenomen? Sami się do dziś nad tym zastanawiamy - zapewniał bohater eliminacji Tomasz Frankowski, który strzelił 7 bramek. Wszyscy podkreślają wygrane dwa mecze jesienią: najpierw w Austrii, a potem w Walii, gdzie dwa razy odwracaliśmy losy meczu, więc przyjmijmy, że to był kluczowy moment - dodał piłkarz. Ową kluczową rolę w obu spotkaniach odegrał właśnie "Franek-łowca bramek", którego stosunki z selekcjonerem jak ulał pasują do powiedzenia o szorstkiej męskiej przyjaźni.

Po raz pierwszy piłkarze świętowali awans poza boiskiem. Część w studiu telewizyjnym, część w zaciszu hotelowych pokojów. Pomogli nam Holendrzy, wygrywając w ważnym meczu z Czechami. Jerzy Dudek, który wielką karierę zaczynał w kraju tulipanów mógł powiedzieć po flamandzku: „dank je wel” - dziękujemy wam: Wszyscy zdają sobie sprawę, że dopiero teraz zacznie się walka, kto pojedzie na mistrzostwa świata. Na razie bramkarz Liverpoolu zamiast grać grzeje ławkę.