Poczta Polska chce zapłacić odszkodowanie mieszkańcowi Gdańska, którego prezent wysłany w paczce, zamiast do adresata, trafił na poligon. Tam wyleciał w powietrze, bo urzędnik myślał, że to bomba.

Przypomnijmy fakty. Gdańszczanin kupił na aukcji internetowej zabawkę - mały 5-centymetrowy samochodzik dla dziecka. Zabawka była uszkodzona, więc odesłał ją pocztą do sprzedawcy.

Czujni urzędnicy pocztowi doszli jednak do wniosku, że w paczce może być bomba. Mężczyznę kilka godzin przesłuchiwała policja, a paczkę z samochodzikiem profilaktycznie wysadzono w powietrze.

Teraz winna wszystkiemu poczta przeprasza. I oferuje odszkodowanie: trzykrotną wartość nadania przesyłki, w tym przypadku 3 razy 35 złotych. Nadawcy przysługuje też zwrot opłaty uiszczonej za nadanie przesyłki - mówi RMF przedstawiciel Poczty Polskiej.

Wysłano też specjalny list z przeprosinami. Poczta nie ma sobie już nic do zarzucenia, podobnie policja, która tłumaczy, że lepiej dmuchać na zimne. A dziecko? Dziecko wciąż czeka na prezent...