Z powodu nieobecności obrońcy w Kielcach nie rozpoczął się proces b. szefa policji, gen. Antoniego Kowalczyka. Prokuratura oskarża go o kłamstwo, zmienianie zeznań i niedopełnienie obowiązków służbowych w tzw. aferze starachowickiej.

Proces nie rozpoczął się, bo Sąd Rejonowy w Kielcach nie powiadomił obrońcy gen. Kowalczyka - nie wiedział, że oskarżony ma nowego pełnomocnika. Poprzedni zrezygnował z obrony generała.

Sąd nie powiadomił obrońcy, bo najwyraźniej nie czyta akt. Okazało się bowiem, że pełnomocnictwo Kowalczyka dla nowego obrońcy dotarło do sądu, tylko sąd go nie zauważył i o terminie rozprawy powiadomił poprzedniego adwokata. Rozprawa została odroczona do 5 kwietnia, ponieważ Kowalczyk nie zgodził się na to, by proces toczył się bez obrońcy. Posłuchaj relacji reportera RMF Pawła Świądra:

Według rzeszowskiej prokuratury, gen. Kowalczyk jako komendant główny policji nie poinformował prokuratury o popełnieniu przestępstwa. Chodzi o wyciek tajnych informacji z MSWiA o planowanej akcji policji przeciw starachowickim samorządowcom. Drugi z zarzutów dotyczy wielokrotnego składania fałszywych zeznań przez generała i zatajania prawdy w Prokuraturze Okręgowej w Kielcach. Grozi mu do trzech lat więzienia.

Antoni Kowalczyk od dawna mówi, że całe oskarżenie to jedna wielka pomyłka, a zarzucana mu zmiana zeznań i kłamstwo wynika z tego, że był wiele razy przesłuchiwany przez różnych prokuratorów. Śledczy twierdzą jednak, że generał kluczył podczas przesłuchań, by w ten sposób chronić Zbigniewa Sobotkę, ówczesnego wiceministra spraw wewnętrznych, od którego miał pochodzić wyciek informacji.