Dopatrzył się mobbingu, ale pozew oddalił – łódzki sąd odrzuca roszczenia łodzianki, która twierdzi, że przez cztery lata była dręczona i ośmieszana przez przełożoną. Problemem jest termin, kiedy do szykan miało dojść.

Pracownica jednej z łódzkich firm dziewiarskich była także kilkakrotnie przenoszona na różne stanowiska pracy. Ostatnim z miejsc, dokąd trafiła, była portiernia. Twierdzi, że wówczas usłyszała od szefowej, iż najwyższy czas, by sama się zwolniła.

Efektem mobbingu miała być silna depresja i niedowład prawej ręki. Znamion przestępstwa dopatrzył się także sąd. Jednak to okazało się za mało, by kobieta miała podstawy do starania się o 20 tysięcy złotych odszkodowania. Mobbing miał bowiem trwać do marca 2003 roku, a przepisy antymobbingowe weszły w życie dopiero w styczniu roku następnego. Powództwo zostało zatem oddalone.

Jednak wyrok nie jest prawomocny, a poszkodowana kobieta nie zamierza składać broni.