Świat obchodził wczoraj dwa ważne jubileusze związane z historią podboju kosmosu. 40 lat temu na orbicie znalazł się pierwszy kosmonauta, Jurij Gagarin. Przed 20 laty po raz pierwszy wystartował prom kosmiczny "Columbia".

Okazuje się, że w Stanach Zjednoczonych tej drugiej rocznicy towarzyszyły nie tylko świąteczne komentarze. Najbardziej zaawansowany system do wynoszenia ludzi i sprzętu w kosmos jest ograniczony, ryzykowny, zawodny oraz potwornie drogi. Jak pisze dziennik „Florida Today” po podliczeniu kosztów całego programu wahadłowców wychodzi, że lot kosztuje przeciętnie do półtora miliarda dolarów. To piętnaście razy więcej niż planowano. Kosztowne i długotrwałe są przeglądy, części zużywają się szybciej niż planowano. W ten sposób budżet NASA obciążony bieżącymi kosztami lotu i rosnącymi wydatkami na międzynarodową stację kosmiczną nie może pozwolić sobie nie tylko na kontynuację prac nad budową następcy obecnych promów kosmicznych, ale nawet modernizację najsłabszego ogniwa systemów napędowych. Jaka więc przyszłość czeka program wahadłowców? Promy są po gruntownej modernizacji. Mają za sobą ponad dwadzieścia lotów. Jak twierdzi NASA były planowane na około sto każdy. Powinny więc jeszcze długo pozostać w służbie. Prawdopodobnie będą latać jeszcze ponad dwadzieścia lat. A najbliższy lot wahadłowca zaplanowany jest dokładnie za tydzień. To kolejna misja poświęcona budowie międzynarodowej stacji kosmicznej.

foto EPA

03:15