Coraz bliżej rozwiązania tajemnicy zatonięcia Kurska. Wrak rosyjskiego okrętu podwodnego jest już w pobliżu stoczni remontowej w Rosliakowie, niedaleko Murmańska. Ciągle jednak znajduje się pod wodą. Prawdopodobnie już jutro pływający dok, w którym umieszczono zniszczony okręt wypłynie na powierzchnię Zatoki Kolskiej.

Na zbadanie wraku trzeba będzie jeszcze poczekać kilkadziesiąt godzin. Najpierw trzeba z wraku spuścić wodę. Jutro zostaną przeprowadzone ostatnie pomiary dozymetryczne, które potwierdzą, że z dwoma reaktorami Kurska nie stało się nic złego. Dopiero po uzyskaniu pozytywnych wyników tych badań okręt stanie otworem. Wtedy też zaczną się nowe problemy. Po pierwsze - bardzo szybko trzeba będzie odnaleźć szczątki marynarzy, które po spuszczeniu wody z wraku zaczną się błyskawicznie rozkładać. W gotowości czeka już 40 specjalistów prokuratury, którzy jako pierwsi wejdą na pokład. Niemal równocześnie rozwiązywane będą dwie skomplikowane kwestie. Najpierw trzeba będzie wyciągnąć najprawdopodobniej uszkodzone rakiety samosterujace. Każda z rakiet Granit ma ponad 10 metrów długości i głowicę bojową o masie jednej tony. Później, zapewne w przyszłym roku zaczną się prace nad wyciągnięciem dwóch reaktorów atomowych, które dostarczały Kurskowi energii.

20:30