Prawdopodobnie nie przeżył nikt z pasażerów i załogi estońskiego śmigłowca, który spadł do Bałtyku. Maszyna typu Sikorsky S-76 runęła do morza tuż po starcie ze stolicy Estonii, Tallina. Na pokładzie znajdowało się 14 osób.

Maszyna wiozła do Helsinek 12 pasażerów – Finów, Estończyków i Amerykanów, a także 2 członków załogi. Kadłub śmigłowca spoczywa teraz na głębokości około 60 metrów. Na powierzchni widać tylko szczątki ogona.

Śmigłowiec wystartował mimo złej pogody nad Bałtykiem. Jednak firma, do której należał helikopter, wyklucza, by powodem wypadku była niekorzystna aura. Jednak właśnie w powodu pogody zawieszono kursowanie promów między Estonią a Finlandią. Prokuratura w Tallinie ma teraz wyjaśnić, czy start w takich warunkach atmosferycznych nie był naruszeniem zasad bezpieczeństwa.

Estońskie władze twierdzą, że wypadek helikoptera był największą katastrofą lotniczą w historii kraju.