Jak się okazuje sprywatyzować można wszystko. Ochroną przeciwpożarową i ratownictwem chemicznym na terenie byłych zakładów chemicznych Blachownia w Kędzierzynie Koźlu zajmuje się Strażnica spółka z ograniczoną odpowiedzialnością.

Spółka powstała na bazie zakładowej straży pożarnej. Strażacy czuwają nad bezpieczeństwem firm działających na terenie holdingu Blachownia. Pomagają jednak tylko tym firmom, które ich współfinansują. Pozostałe w razie pożaru muszą czekać na przyjazd jednostek Państwowej Straży Pożarnej. Strażnica działa tak jak każda inna spółka prawa handlowego. Jest to firma, która musi na siebie zarobić, a każdy wyjazd do pożaru to konieczność użycia drogich środków pianotwórczych. Prezes spółki, Janusz Katolik, przypomina sobie dwa przypadki gaszenia pożarów poza terenem Blachowni. Do tej pory nikt nie zwrócił kosztów tych akcji. „Takie jednostki organizacyjne ochrony przeciwpożarowej, które będą za darmo gasić pożary, nie mają racji bytu. Przyczyny są proste – ekonomiczne” – mówi prezes Strażnicy. Komendant wojewódzki Straży Pożarnej Karol Stępień jest przekonany, że ludzie ze Strażnicy, kiedyś zawodowi strażacy mają z tego powodu poważny dyskomfort, ale jednocześnie muszą działać zgodnie z interesem filmy, która ich zatrudnia. Należy tylko mieć nadzieję, że gdy dojdzie do poważnego pożaru, czy katastrofy chemicznej, na terenie Blachowni, ludzie ze Strażnicy zapomną o rachunku ekonomicznym i od razu ruszą z pomocą. Bo jednostka państwowej straży potrzebuje około 20 minut by dojechać do Blachowni.

15:20