7 noworodków z poważnymi wadami serca wymaga pilnej operacji. Lekarze są gotowi, jednak brakuje miejsc na oddziale intensywnej terapii kardiochirurgicznej. Klinika ma tylko 10 miejsc dla noworodków po operacjach serca. Tymczasem niektórzy z tych pacjentów przebywają i muszą przebywać na tym oddziale nawet kilka tygodni. Efekt chorego systemu i zaniedbań Ministerstwa Zdrowia jest przerażąjący.

W trybie pilnym na zabieg operacji czeka siedem noworodków. Codziennie przybywają kolejne. Profesor Janusz Skalski szef kradiochirurgii z Prokocimia mówi, że potrzeby są konkretnie wyliczone...

A rozwiązanie jest banalnie proste - utworzenie dodatkowych miejsc dla pacjentów oczekujących na zabiegi. Liczba czekających pacjentów wciąż rośnie. Mama małego Gabriela już przyzwyczaiła się do czekania, również do tego, że upływający czas to dla jej synka groźba śmierci...

Do tej pory szpital w Prokocimiu samodzielnie prowadził zbiórki. Niestety koszt utworzenia jednego stanowiska intensywnej terapii to ponad pół miliona złotych. Takich pieniędzy nie udało się zebrać. Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że pomoże i da pieniądze. Na razie jednak na obietnicach się kończy. Owszem przekazano już środki na kardiologię i szeroko rozmumianą diagnostykę. Nie ma na razie ani złotówki na kardiochirurgię. Doszliśmy do sytyuacji, że diagnozujemy coraz więcej chorych, ale jednocześnie nie mamy ich gdzie leczyć.

Jeden z lekarzy całą sytuację opisał w ten sposób: To tak, jakby piekarzowi dać mąkę, wodę, drożdże i kazać piec chleb. Z jednym zastrzeżeniem, że nie dano mu pieca.

By żyło się lepiej...