Rządowa komisja badająca sprawę korupcji w śląskim Urzędzie Wojewódzkim zakończyła pracę. Jak się nieoficjanie dowiedziała sieć RMF FM jej członkowie wyjechali do Warszawy nie ujawniając żądnych informacji na temat wyników kontroli.

Nie ma zwłok, nie ma przestępstwa

Specjalna rządowa komisja, która badała sprawę domniemanej korupcji w urzędzie w Katowicach przesłuchała Jakuba Banasika, zawieszonego dyrektora generalnego urzędu. Wezwano też dwóch odwołanych dyrektorów wydziałów. Banasik przed spotkaniem z komisją powiedział, że jest zbulwersowany przedstawianiem jego sytuacji i manipulowaniem nierzetelnymi informacjami. Pełniący obowiązki wojewody zastępca Marka Kempskiego, Andrzej Gałażewski, zapowiedział, że do czasu zakończenia prac komisji nie będzie odpowiadał na pytania dziennikarzy. Rzecznik prasowy Urzędu wydał specjalne oświadczenie, w którym stwierdza, że przypadków korupcji nie było. Co w urzędzie robiła specjalna rządowa komisja z ministrem Markiem Biernackim na czele? Rzecznik wojewody Paweł Wieczorek uparcie tłumaczył, że korupcji w urzędzie nie było, bo wewnętrzna kontrola jej nie wykryła. Gdy dziennikarze przypomnieli mu, że jeden z dyrektorów (Wojciech Matela) prowadził działalność gospodarczą, skłonny był przyznać, że rzeczywiście ten przypadek można by zakwalifikować do szeroko rozumianej korupcji. Na pytanie czy zatem obecność rządowej komisji jest bezzasadna rzecznik nie chciał odpowiedzieć, podobnie zresztą nie udzielił odpowiedzi na pytanie czy wicewojewoda Andrzej Gołażewski powinien kierować urzędem, skoro to jemu podlegali podejrzani o korupcję dyrektorzy. We wtorek w Żywcu zebrała się Rada Nadzorcza tamtejszego PPKS. Zarządca komisaryczny tej właśnie firmy (śląski radny AWS, Kazimierz S.) został jako pierwszy aresztowany w sprawie korupcji w śląskim Urzędzie Wojewódzkim.

Przewodniczący Rady Zbigniew Bugaj twierdzi, że o sprawie nic nie wiedział, a aresztowanemu Kazimierzowi S. ufał i dlatego polecił go na stanowisko zarządcy. Zarówno dyrekcja żywieckiej firmy, jak i Rada Nadzorcza mają nadzieję, że mimo afery przedsiębiorstwo utrzyma się, autobusy będą jeździć i znajdą się pieniądze na paliwo.

Kupię tanio, sprzedam drogo

Sprawa zatacza coraz szersze kręgi, policja zatrzymuje kolejne osoby. W poniedziałek funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego zatrzymali prezesów dwóch katowickich firm podejrzanych o wyłudzenie od skarbu państwa kilku milionów złotych. Współwłaścicielem jednej z nich, firmy PolCar, jest Aleksander Ćwik, nieformalny doradca wojewody Marka Kempskiego ds. gospodarczych. A ze sprawą korupcji w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim łączą się oszustwa finansowe w żywieckim PPKS. Proceder wyglądał tak: 35-letni Roman H., prezes Bohureksu, kupował od żywieckiego PPKS autobusy. Płacił za nie od 1 tys. do 1,4 tys. zł. Autobusy trafiały potem do firmy PolCar. Po fikcyjnym remoncie autobusy trafiały do Centrali Zaopatrzenia Górniczego po 100 tys. zł., a następnie z powrotem do żywieckiego PPKS, ale już po 130-140 tys. zł. Skąd PPKS miał pieniądze na autokary? Dostawało dotacje z urzędu wojewódzkiego. I tu koło się zamyka. Sprawą dzialalności jednaego z zatrzymanych wczoraj biznesmenów zajęła się bielska prokuratura. Według niej Roman H. od lipca 1999 roku do lipca 2000 roku Roman H. nakłaniał Kazimierza S., zarządcę komisarcznego PPKS w Żywcu, do poświadczenia nieprawdy w dokumentach dotyczących obrotu autobusami. Prokuratura zarzuca mu też, że w tym samym czasie przekazał Kazimierzowi S. 15 tys. zł. łapówki i obiecał mu kolejne 10 tys. zł. w zamian za podpis na umowie leasingowej. W związku ze sprawą poleciało już kilka głów w urzędzie wojewodzkim: na wniosek wojewody Marka Kempskiego, kilka dni temu został zawieszony dyrektor generalny Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego Jakub Banasik. Wojewoda odwołał też dyrektorów dwóch wydziałów: Wojciecha Matelę i Grzegorza Puchera.

Do trzech razy sztuka

Jaki będą dalsze losy wojewody śląskiego? Wygląda na to, że Marek Kempski ma pecha. Miał go już wtedy gdy był szefem śląskiej Solidarności: jego podwładni kradli pieniądze związku. Sprawa jest w sądzie, Kempski zeznaje jako świadek. Później wyszła na jaw sprawa jednego z jego mieszkań, które jak się okazało zajmował nielegalnie. Na dodatek przez trzy lata nie zdążył się w nim zameldować. Teraz wygląda na to, że stał się ofiarą własnego programu antykorpucyjnego i niewykluczone że pożegna się z funkcją wojewody. Do trzech razy sztuka? Według ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego, dalsze pełnienie funkcji wojewody jest dyskusyjne, nawet gdyby okazało się, że osobiście nie miał nic wspólnego z ujawnionymi nadużyciami. "Ja mu osobiście życzę jak najlepiej, natomiast wziąwszy pod uwagę pewną lekkomyślność którą niewątpliwie wykazał w wielu sprawach, to myślę, że jest to sprawa dyskusyjna.” – powiedział Kaczyński. Podkreślił, że z publikacji prasowych wynika, iż policja od dłuższego czasu wiedziała o nadużyciach w śląskiej administracji, i nie zawiadomiła o tym ministra sprawiedliwości - prokuratora generalnego. O sprawie dowiedzieli się natomiast dziennikarze. "Jakie są okoliczności wybuchu tego skandalu - to jest sprawa do wyjaśnienia. Mam nadzieję, że energiczne śledztwo potrafi te wszystkie sprawy wyjaśnić" - powiedział minister. Zastrzegł jednak z naciskiem, że najistotniejsze są nie okoliczności ujawnienia skandalu, tylko to, czy fakty podane przez "Rzeczpospolitą" są prawdziwe.

foto Marcin Helbin RMF Katowice

11:00