Kubą Rozpruwaczem, zagadkowym XIX-wiecznym mordercą londyńskich prostytutek, mógł być lekarz i przyjaciel królowej Wiktorii. Taką hipotezę wysuwa w swej najnowszej książce Tony Williams, potomek lekarza.

Postać Kuby Rozpruwacza od ponad wieku fascynuje nie tylko fanów jego legendy, ale również historyków i detektywów. Morderca pod koniec XIX wieku brutalnie zabił pięć, a być może nawet więcej, londyńskich prostytutek. Nigdy nie udało się ustalić jego tożsamości, a brak dowodów jedynie mnożył domysły i plotki.

Przypuszcza się, że morderca mógł być lekarzem - świadczy o tym chirurgiczna precyzja, z jaką usuwał wnętrzności swoich ofiar.

Teraz dodatkowych dowodów chce dostarczyć Tony Williams. W swej nowo wydanej książce twierdzi, że miał dostęp do pamiętników swojego przodka, Sir Johna Williamsa, i to właśnie tam znalazł obciążające go dowody. Do zagłębienia się w przeszłość - jak mówi - zainspirowały go wyrwane z diariusza stronice i daty opisywanych wydarzeń, które idealnie zbiegły się w czasie z pojawianiem się kolejnych ofiar.

Czy mordercą był rzeczywiście Sir Williams, można spróbować sprawdzić za pomocą badań DNA. XIX-wieczny lekarz ofiarował bowiem swój skalpel Narodowej Bibliotece Walijskiej. Mimo to, poddanie potencjalnego narzędzia zbrodni ekspertyzie kryminologów prawdopodobnie nie nastąpi zbyt szybko. Dlaczego? Postać Kuby Rozpruwacza to… potężny przemysł. Wciąż powstają o nim filmy i książki, postać tajemniczego mordercy ma także wpływ na turystykę.

Gdyby Rozpruwacz zyskał tożsamość, stałby się mniej tajemniczy, a przez to i mniej komercyjny. A to widocznie bardziej przemawia do wyobraźni wyspiarzy niż ludzka ciekawość.