Surowe grzywny, przymusowe uczestnictwo w kursach świadomości obywatelskiej, a nawet przymusowe wysiedlenie – takie kary będą grozić na Wyspach Brytyjskich bardzo uciążliwym sąsiadom. Na wojnę z nimi wyruszył rząd Toniego Blaira.

Rzecz dotyczy sąsiadów szczególnego gatunku, czyli tych, którzy hałasują, zwłaszcza w nocy, są nad wyraz wścibscy i nie przestrzegają elementarnych zasad sąsiedzkiego współżycia. A takich Brytyjczycy nie lubią. Według rządowych propozycji, ludzie notorycznie zakłócający spokój będą nawet mogli zostać przymusowo wysiedleni.

Nie wszystkim Wyspiarzom takie pomysły przypadają do gustu. Bardzo łatwo wyrzucić kogoś z domu, ale należy zastanowić się, co dalej stanie się z takimi ludźmi. Może najpierw należałoby przyjrzeć się powodom, dla których ludzie ci stają się aspołeczni. Znaleźć sposób i zawczasu im pomóc, lepsze to niż lekkomyślna ustawa - mówili londyńskiemu korespondentowi RMF niektórzy Brytyjczycy.

Na celowniku rządowej kampanii znaleźli się także żebracy oraz ludzie, którzy niefrasobliwie porzucają na ulicach zdezelowane samochody. Zdaniem opozycji pomysł premiera Blaira obliczony jest na tani poklask elektoratu, a ludzi z płytkim poczuciem obywatelskiego obowiązku nie brakuje na Wyspach Brytyjskich.

Nie cierpię żebraków, poza tym się ich boję. Najchętniej zakopałbym ich wszystkich pod ziemią - to tylko jeden z wielu ekstremalnych punktów widzenia na społecznie złożone zagadnienie. Niestety, w Wielkiej Brytanii nie jest to głos osamotniony. My postanowiliśmy sprawdzić, czy taka inicjatywa przyjęłaby się w Polsce. W Poznaniu pytał o to reporter RMF Dariusz Goliński:

10:35