Wełniane swetry, choć bardzo ciepłe, są nieco kłopotliwe. A to gryzą, a to w praniu kurczą się tak, że nie nadają się nawet na młodsze rodzeństwo. Ale amerykańscy naukowcy odkryli, jak radzić sobie z wełnianymi kłopotami.

Potrzeba matką wynalazców. A jak wiadomo, wełna amerykańskich owiec - hodowanych głównie dla mięsa - nie jest towarem najwyższej jakości. Trzeba więc było to zmienić.

I teraz okazuje się, że odpowiednie chemiczne i enzymatyczne zabiegi, tzw. biologiczne polerowanie włókien, mogą sytuację zdecydowanie poprawić. Po pierwsze, kąpiel w wodzie utlenionej, która nie tylko wybiela wełnę, ale także likwiduje ochronną otoczkę włókien. Potem działanie enzymów, które likwidują dokuczliwe ostre, odstające na boki końcówki, odpowiedzialne za "gryzienie". Po trzecie wreszcie, likwidacja łusek pokrywających powierzchnię włókien, które sprawiają, że wełna po zmoczeniu kurczy się i traci sprężystość.

Wszystko to prowadzi do otrzymania wełny naszych marzeń, której właściwie jedyną wadą pozostaje to… że wciąż nie potrafi ukryć się przed molami.