Pięć osób zginęło w płomieniach, dwie inne tłum zadeptał na śmierć. Kilkaset zostało rannych. Takie były skutki pożaru hali Stoczni Gdańskiej sprzed siedmiu lat. Dziś mija kolejna rocznica tej tragedii. Tymczasem, mimo tak długiego czasu, do tej pory nie udało się zakończyć procesu w tej sprawie i jak się okazuje szybko to nie nastąpi.

Dwa tygodnie temu sędzia prowadzący tę sprawę został przyłapany za jazdę po pijanemu i spowodowanie kolizji - we krwi miał ponad 1,5 promila alkoholu. Zawieszono go za to w obowiązkach i sprawę pożaru w hali Stoczni Gdańskiej będzie musiał przejąć inny sędzia. Oznacza to, że całą procedurę procesową trzeba będzie rozpocząć od początku – czyli między innymi od nowa przesłuchać kilkuset świadków. To już druga zmiana sędziego w 5-letniej historii tego procesu. W tym czasie poszkodowani założyli własne stowarzyszenie – każdego roku w rocznicę tragedii spotykają się przed tablicą upamiętniającą ofiary pożaru. Najbardziej prawdopodobną przyczyną pożaru było podpalenie, podpalacza jednak nie ujęto. W procesie w sprawie pożaru hali Stoczni Gdańskiej na ławie oskarżonych zasiadają cztery osoby - szef stoczniowej straży pożarnej, pracownik techniczny hali oraz dwaj organizatorzy koncertu. Prokuratura zarzuca im nieumyślne spowodowanie zagrożenia życia i zdrowia wielu osób.

Foto: Archiwum RMF

12:55