Przez prawie 6 godzin trwała wojna nerwów w biurze maklerskim w centrum Warszawy, gdzie 55-latek groził zdetonowaniem ładunku wybuchowego. Mężczyzna twierdził, że maklerzy oszukali go na 60 tys. złotych.

Desperat to Jerzy G. - elektronik z Bydgoszczy. Mężczyzna – jak informuje policja – handlował akcjami, stracił dużo pieniędzy (wg nieoficjalnych informacji ok. 60 tys. zł), dlatego też zdecydował się na taki desperacki krok.

50-latek zażądał zwrotu 60 tysięcy złotych twierdził, że ktoś zabrał mu pieniądze z konta, podrabiając jego podpis. Groził, że jeśli nie zostaną spełnione jego żądania, zdetonuje ładunek. Ewakuowano więc pracowników wieżowca. W pomieszczeniu, w którym znajdował się mężczyzna, nie było innych osób.

Po godzinach negocjacji antyterroryści wyprowadzili z budynku 50-letniego desperata; przez ostatnie 3 godzinny z mężczyzną rozmawiał prokurator, który powiedział mu, jaka kara mu grozi i jak można rozwiązać jego problemy. Ostatecznie mężczyzna zgodził się wyjść dobrowolnie.

Na razie nie wiadomo, czy desperat rzeczywiście miał przy sobie materiał wybuchowy. Kamizelkę zabezpieczyli pirotechnicy.