Czy Jan Vincent Rostowski rozstanie się ze stanowiskiem wicepremiera i ministra finansów? Według naszych informacji, Donald Tusk bardzo poważnie rozważa jego odwołanie. Mogłoby do niego dojść już w czasie rekonstrukcji rządu zapowiadanej na początek nowego sezonu politycznego.

Na linii szef rządu-minister finansów nie dzieje się ostatnio najlepiej. Otoczenie premiera twierdzi, że Tusk traci do Rostowskiego zaufanie, nie jest pewny jak naprawdę wygląda sytuacja i prognozy gospodarcze. Ministrowi nie przysłużyła się nowelizacja tegorocznego budżetu i solidne "przestrzelenie" prognoz.

Gdyby Tusk miał dla Rostowskiego dobrego następcę - dymisja byłaby przesądzona - usłyszał nasz reporter Konrad Piasecki od jednego z bliskich premierowi polityków Platformy. Brani pod uwagę kandydaci do zastąpienia ministra - Jan Krzysztof Bielecki, Janusz Lewandowski, Bogusław Grabowski czy Dariusz Rosati - albo niespecjalnie palą się do objęcia tego fotela, bo mają - jak Lewandowski - inne zajęcia, albo nie są na tyle mocno "osadzeni" w PO, by Tusk miał do nich pełnię zaufania.

Dymisja ministra finansów zostałaby przeprowadzona w białych rękawiczkach. Rostowskiemu gorąco by dziękowano, wychwalano jego zasługi, a być może dano jakąś godną i honorową posadę w międzynarodowych instytucjach finansowych, ale - co nie jest oczywiście bez znaczenia - miałaby też istotny wymiar propagandowy. To Rostowski mógłby zostać smętną i zużytą twarzą niepopularnych rządowych decyzji - nowelizacji budżetu, zmiany progów ostrożnościowych, sięgnięcia po pieniądze OFE. Jego dymisja byłaby niczym trampolina, po której PO zaczęłaby wysyłać sygnał - "wraz z odejściem ministra kończymy z bolesnymi decyzjami i zamykamy trudne czasy".

O tym wszystkim mówi się dziś, w rozgrzanych słońcem i zmartwionych coraz gorszymi sondażami, rządowych i partyjnych gabinetach PO. Decyzje jeszcze nie zapadły i jak zawsze wszystko zależy od Donalda Tuska.