RUM, czyli rejestr usług medycznych, będzie tworzony na nowych zasadach. Minister zdrowia dostrzegł w nim nieprzejrzystość finansową i wczoraj wyłączył go z projektu offsetowego.

Do pracy nad nowym RUM-em wracają ludzie sprzed ery Mariusza Łapińskiego. Będą opracowywać jeden wspólny system, niestety na bazie tego, czym już dysponuje Narodowy Fundusz Zdrowia. A to nie będzie łatwe.

W NFZ już od listopada pracuje specjalny zespół, ale na razie efektów nie widać, bo – jak tłumaczy rzeczniczka Funduszu Renata Furman - zespół analizuje wszystkie rozwiązania, które funkcjonują w kraju. A w tej chwili w NFZ funkcjonuje 16 różnych regionalnych systemów i jeden jeszcze inny – centralny.

Wynika z tego, że swego czasu największe firmy komputerowe podzieliły między siebie Polskę i budowały jak chciały. O szczelności owych systemów niech świadczy fakt, że małopolski oddział Funduszu przez kilka lat zawierał kontrakty z ZOZ-em, który nie istniał.

A może warto skorzystać z podobnych systemów informatycznych, które już z powodzeniem działają, np. na Śląsku. Tam od 4 lat działa system START, dzięki któremu pacjenci mają karty chipowe zastępujące im książeczki zdrowia. Jednym z głównych twórców kart były dyrektor śląskiej kasy chorych - Andrzej Sośnierz.

To był system najnowocześniejszy wtedy. Teraz też jest nowoczesny, ale straciliśmy pewne fory – mogliśmy być liderem - mówi.

Wprowadzenie kart kosztowało Sośnierza utratę posady. Były minister zdrowia Mariusz Łapiński zarzucał mu m.in. marnotrawstwo publicznych pieniędzy.

Ale pewnie chodziło o to, aby wszystko scentralizować w jednym wielkim przetargu. Nasz system był tak pomyślany, że mógł być wdrażany przez różne firmy. Ważne było tylko, aby dotrzymali pewnych standardów - wyjaśnia Andrzej Sośnierz.