Czy warto pomóc finansowo partii, którą popieramy? W "Faktach" przyglądamy się dziś ludziom, którzy dokonali kiedyś wpłat na wyborcze konta ugrupowań politycznych. Czy żałują? Czy zrobiliby to jeszcze raz?

Partie polityczne żyją z naszych pieniędzy. Nie tylko dlatego, że dostają pieniądze z budżetu. Także dlatego, że w czasie każdej kampanii wyborczej zbierają datki od zwykłych ludzi. Dlaczego płacą politykom? Darczyńców z Pomorza odwiedził reporter RMF Adam Kasprzyk:

1,5 tys. zł - taką kwotą zasilił konto SLD przed ostatnimi wyborami pan Władysław Mucha, działacz związkowy. Liczył na to, że lewica spełni wyborcze obietnice. A czy teraz wsparłby finansowo partię?

Stan przygotowań partyjnych kas do możliwych przyspieszonych wyborów parlamentarnych jest dziś właściwie żaden, ponieważ partyjni skarbnicy uważają, że gdyby nawet do szybszych wyborów miało dojść to i tak będą mieli wystarczająco dużo czasu, aby zebrać pieniądze.

Spokój ich ducha gwarantuje przede wszystkim ustawa o partiach politycznych, która zapewnia zwrot całości, albo przynajmniej lwiej części wydatków poniesionych na kampanię. Większość wyborczych kosztów pokrywają darowizny od osób prywatnych. W praktyce osoby prywatne to działacze partyjni, kandydaci na posłów. Ci ostatni są zobligowani do wpłat często maksymalnych, czyli ponad 10-tysięcznych. Daje to partii całkiem przyzwoite, bo nawet kilkunastomilionowe fundusze.

Prawie 27 milionów złotych kosztowała ostatnia kampania wyborcza Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Rozrzutna była też Platforma - ponad 16 milionów. Ostatnie miejsce na liście zajmuje LPR - tylko pół miliona. Oprócz sumy partyjnych wydatków istotny był także koszt wprowadzenia na Wiejską jednego parlamentarzysty. Niskie "mandato-wydatki" oznaczały, że budżet zwrócił partyjnej kasie całość wyborczych kosztów.

W ostatniej kampanii taki najgorszy "mandato-wydatkowy" wskaźnik miała Platforma Obywatelska, która na każdego posła wydała ponad 250 tysięcy. Zwycięska SLD była skuteczniejsza – jeden mandat to niespełna 100 tysięcy. Najlepiej poszło jednak Lidze Polskich Rodzin. Ascetyczna kampania dała oszałamiający wynik i parlamentarzystę za 13 tysięcy.

09:30