Protest w Brukseli przeciwko pakietowi mobilności planują polskie firmy transportowe. To jeden z efektów spotkania przewoźników z Polski, Litwy, Rumunii i Bułgarii w Warszawie. Chodzi o unijne, wstępnie przyjęte przepisy regulujące transport międzynarodowy. Według przewoźników, pakiet mobilności może doprowadzić do upadku tysięcy przedsiębiorstw z Europy Wschodniej. "To śmiertelna pułapka dla polskiego transportu" - tak polscy przewoźnicy oceniają ostateczną wersję pakietu mobilności.

Transportowcy rozważają dwie możliwości protestu. Pierwsza to duża, międzynarodowa demonstracja w Brukseli. Druga to blokada ważnych dróg w Belgii.

Przewoźnicy z Europy Wschodniej chcą zmienić przede wszystkim zapis, że co najmniej raz na osiem tygodni ciężarówka musi wrócić do swojej bazy - do kraju, z którego wyjechała. 

Czy służy to pracownikom? Nie! Czy służy to pogłębianiu wspólnego rynku? Nie! To rozwiązanie protekcjonistyczne, a tym samym niezgodne z traktatami unijnymi. Nie rozumiemy, jaki ma to związek z warunkami socjalnymi - podkreśla Maciej Wroński ze Związku Transport i Logistyka.

To przepis typowo utrudniający dostęp do rynku. Do tej pory organizowaliśmy pracę w taki sposób, że gdy wygrywaliśmy przetarg na pracę dla niemieckiego nadawcy. Zapewnialiśmy powrót naszemu kierowcy samolotem czy busem. Aby uniknąć pustych przebiegów i emisji dwutlenku węgla do atmosfery, samochód zostawał na miejscu i potem kierowca wracał, kontynuował pracę. A tutaj nakazuje nam się wysyłać samochody - dodaje. 

Spotkanie z transportowcami z Litwy, Rumunii i Węgier

Polscy przewoźnicy chcą spowodować zaskarżenie pakietu mobilności do unijnego Trybunału Sprawiedliwości. W tej sprawie spotkali się w środę w Warszawie z organizacjami z Litwy, Rumunii, Węgier i Bułgarii.

"Nie ma zgody na Pakiet Mobilności ze strony Związku Pracodawców "Transport i Logistyka Polska". Trudno bowiem, abyśmy wzorem innych organizacji cieszyli się i akceptowali rozwiązania, które doprowadzą do upadku tysiące firm pochodzących z tzw. peryferyjnych państw członkowskich Unii Europejskiej, w tym z Polski, z Litwy, z Rumunii, z Chorwacji, z Węgier i z Bułgarii.  Stworzą one bariery administracyjne dla branży transportowej, a także na wiele lat zwiększą przewagę konkurencyjną przewoźników z nieunijnych państw, których nie obejmą nowe unijne regulacje. Akceptacja Pakietu mobilności, byłaby nieuczciwością wobec wszystkich tych, którym z dnia na dzień coraz trudniej jest funkcjonować na europejskim rynku. Wszystkich tych, których wieloletnia ciężka praca jest coraz bardziej zagrożona - czytamy w oficjalnym stanowisku.

"Już dziś wiemy, że najbliższe lata przyniosą Europie wyraźne spowolnienie gospodarcze, a nawet być może załamanie koniunktury porównywalne z kryzysem w 2008 roku. Nie możemy akceptować regulacji, które przyczynią się do utrudnienia wymiany towarowej w Unii, spowodują zmniejszenie efektywności europejskiej gospodarki oraz wyższe koszty codziennego życia obywateli Unii Europejskiej. Nie będzie naszej zgody na irracjonalne, szkodliwe i antyrynkowe regulacje. Szczególnie, że nie przyniosą one nic dobrego żadnej grupie społecznej, w tym także kierowcom, którym początkowo te przepisy miały służyć" - dodają przedstawiciele firm transportowych.

"Śmiertelna pułapka dla polskiego transportu"

"Należy głośno mówić, że założenia kompromisu to wciąż nadal śmiertelna pułapka dla polskiego transportu, ale i transportu z Litwy, Rumunii, Chorwacji, Węgier i Bułgarii.  Dlaczego mamy się poddawać, skoro inni, tak samo jak my, walczą i rozumieją, że nie można godzić się dyskryminacyjne wobec nas rozwiązania.  Nasza zgoda na niekorzystny i niejednoznaczny kompromis oznaczałaby w tym momencie wbicie przysłowiowego noża w plecy naszym sojusznikom, negocjatorom i rządom państw ciągle jeszcze zabiegającym w Radzie Unii Europejskiej i w Parlamencie o zachowanie jednolitego rynku oraz o przyszłość branży transportu i logistyki. "Transport i Logistyka Polska" zawsze będzie stała po stronie rynku, po stronie polskich i unijnych przedsiębiorców, po stronie naszych pracowników - kierowców oraz po stronie konsumentów" - podkreślają autorzy stanowiska.

Opracowanie: