Zbyt surowe prawo uniemożliwia tworzenie nowych miejsc pracy – mówią pracodawcy, domagając się zmian w Kodeksie Pracy. Z hasłem liberalizacji przepisów szedł do wyborów SLD. Sojusz obiecywał, że złagodzenie Kodeksu będzie jedną ze spraw, które załatwi najszybciej. Jak na razie, sprawa tkwi w martwym punkcie.

Z najnowszych danych wynika, że w grudniu bezrobotnych Polaków było już 17,5 procent. Dwa tygodnie temu wydawało się, że OPZZ - związek zawodowy związany z SLD - zgodzi się na propozycje, które potem trafiłyby do Komisji Trójstronnej, a w końcu pod obrady rządu. Dziś trudno jest jednoznacznie stwierdzić, dlaczego porozumienie w sprawie liberalizacji przepisów znacznie się oddaliło. Szef OPZZ Maciej Malicki najpierw mówił, że to drobne nieporozumienie i, że poszło o kwestie redakcyjne, ale potem wyliczył rozwiązania, na które nie godzi się związek. Jak się okazało, jest ich bardzo wiele. Związkowcy nie chcą obniżenia wysokości dodatku za pracę w godzinach nadliczbowych, nie chcą też zmniejszenia wysokości odpraw dla zwalnianych pracowników. Kontrowersje - według nich - wzbudza również okres rozliczeniowy czasu pracy. Związkowcom nie podoba się też kwestia tzw. samozatrudnienia, czyli rezygnacji pracownika z etatu, założenia własnej działalności gospodarczej i pracy nadal dla tej samej firmy. Lech Pilawski, dyrektor Konfederacji Pracodawców, uważa, że samozatrudnienie jest korzystne dla krajowej gospodarki. Innego zdania są związkowcy. Ich zdaniem, wraz ze zrzeczeniem się etatu, pracownik traci wiele przywilejów, takich jak chociażby prawo do urlopu, czy nagrody jubileuszowej.

Foto: Archiwum RMF

06:55