Po kilkanaście godzin dziennie, w niedziele i święta, pod czujnym okiem opiekuna. Czy w takich warunkach pracują w stoczni gdańskiej spawacze z Korei Północnej? Sprawą Koreańczyków zainteresowała się już Państwowa Inspekcja Pracy.

Koreańczyków zatrudniła polska firma, która działa na zlecenie stoczni; kontakty z koreańską firmą nawiązała już przed kilkoma laty. Według niej wszystko odbywa się zgodnie z prawem; za pracę Koreańczyków Polacy płacą koreańskiej firmie. Także robotnicy z Korei twierdzą, że otrzymują wynagrodzenie.

Ile i czy regularnie? O to reporter RMF zapytał opiekuna Koreańczyków – pana Yonga. Odpowiedź była bardzo enigmatyczna:

Fakt, że dziewięciu robotników ma koreańskiego opiekuna, mnoży kolejne pytania: czy Koreańczycy są wolni, czy mogą wychodzić poza stocznię, poza swoje mieszkania? Okazuje się, że tak, ale... zawsze ze swoim opiekunem.

Pan Yong tłumaczy, że towarzyszy swoim rodakom, bo ci nie znają języka polskiego i trudno byłoby im się poruszać w Gdańsku. Tylko czy to nadmierna opiekuńczość czy już 24-godzinna inwigilacja?

Dodajmy, że sprawą zatrudnionych w stoczni gdańskiej Koreańczyków zainteresowała się już Państwowa Inspekcja Pracy. Wyjaśnień oczekuje także resort pracy i polityki społecznej. Jeśli okaże się, że sprawa koreańskich spawaczy w Stoczni Gdańskiej jest poważna, to wyciągniemy z tego konsekwencje - zapowiada rzecznik ministerstwa. Niewykluczone, że sprawa trafi do sądu pracy. Posłuchaj relacji reportera RMF Romana Osicy: