Minister finansów Grzegorz Kołodko potwierdził, że wraz z likwidacją ulg i zwolnień podatkowych na pewno zostaną obniżone stawki podatkowe. O ile - tego już nie powiedział. Zapewnił jedynie, że nie będzie 50-proc. stawki podatkowej dla bogatych.

W poniedziałek plany ministra Kołodki poznał rząd. We wtorek zaroiło się od spekulacji: mówiono o obniżeniu 2 najwyższych stawek podatkowych (do 28 i 38 proc.), o likwidacji ulg i zwolnień podatkowych, o tym, że w zamian za zniesienie kwoty wolnej od podatku miałaby zostać wprowadzona zerowa stawka dla najmniej zarabiających.

Eksperci podkreślają jednak, że aby zwiększyć dochody państwa z podatków, należy przede wszystkim uprościć system podatkowy i usprawnić ich egzekucję. Ja nie spotkałem klienta, który marzyłby o tym, jak okraść państwo, jak zakombinować. Wielu z nich mówi tak: „Ja bardzo chętnie zapłacę 10, 15 proc. podatku” - mówi jeden z łódzkich doradców podatkowych.

Takie uproszczenie, w postaci wprowadzenia podatku liniowego, od dawna postuluje Platforma Obywatelska i środowisko przedsiębiorców. Według nich, podatek liniowy jest prosty, tani, sprawiedliwy, a przede wszystkim pomaga w przyciąganiu kapitału zagranicznego.

Taki podatek obowiązuje między innymi w Rosji, Estonii, na Łotwie i Litwie. Stawki w tych krajach są zróżnicowane i wynoszą: 13 proc. w Rosji, 25 proc. w Łotwie, 26 proc. w Estonii, 33 proc. na Litwie.

Jak informuje moskiewski korespondent RMF, w Rosji zwykły obywatel nie ma żadnych kłopotów z rozliczeniem podatków. Tam po prostu każdy - i bankier, i sprzątaczka - musi oddać państwu tyle samo.

Podatek został wprowadzony 2 lata temu, aby zachęcić bogatych do wychodzenia z „szarej strefy”. Jednak eksperyment udał się tylko częściowo: wielu najbogatszych nadal ukrywa swe dochody, a niektórzy pracodawcy, chcąc uniknąć wysokich składek ubezpieczenia społecznego, zależnych od dochodów, wolą dać pracownikowi umówioną sumę poza umową.

Foto: Archiwum RMF

07:40