12 stopni w skali Beauforta – w taki wymowny sposób ludzie z branży turystycznej określają zapaść w tej gałęzi gospodarki. Od ubiegłego roku obroty firm turystycznych, przewoźników, hoteli i wszystkiego, co wiąże się z podróżowaniem, spadają w gigantycznym tempie.

Rejony świata, które jeszcze niedawno były turystycznym Eldorado, dziś omijane są z daleka. I tak np. znalezienie oferty wycieczki do Chin jest praktycznie niemożliwe: Jeżdżą tam tylko biznesmeni albo prawdziwi ryzykanci - usłyszał w biurach podróży reporter RMF.

Dotarliśmy do takiego człowieka, który jeździ do Azji, i się nie boi: Wszystko działa normalnie. Jest tak, jak było do tej pory. No, może poza tymi maskami - mówi RMF Krzysztof Waliłko. Jak twierdzi, na ulicach chińskich miast było pusto w czasie największego nasilenia epidemii SARS, teraz wszystko wraca do normy.

Szef Krakowskiej Izby Turystki zwraca uwagę, że właśnie teraz są najlepsze czasy na podróże, bo ceny są najniższe. Jego zdaniem w przypadku Chin, Singapuru, czy Indonezji nie ma co mówić o spadku zainteresowania, bo ruch z Polski w tamtych kierunkach i tak był niewielki.

Światowa Organizacja Turystki ocenia, że zapaść wkrótce się skończy i już kolejny sezon przyniesie ożywienie. Oczywiście, pod warunkiem, że znowu coś się nie wydarzy... Obszerny raport o turystyce znajdziecie w najnowszym numerze tygodnika „Newsweek”.

12:15