W Madrycie rozpoczęły się przesłuchania osób, zatrzymanych ostatnio w związku z zamachami z 11 marca. W więzieniach przebywa już 20 podejrzanych, w tym 5 terrorystów, którzy – wg policji – podłożyli ładunki wybuchowe na stacjach i w pociągach.

Teraz - jak ujawniła policja - trwają poszukiwania przywódcy terrorystów. Wraca też pytanie jak to się stało, że ani policja, ani służby bezpieczeństwa nie wykryły przygotowań do tak wielkiego zamachu. Okazało się, że przed zamachem policja zatrzymała przewożącą materiały wybuchowe furgonetkę i ukarała kierowcę mandatem. Nikt jednak nie zorientował się, że to kradziony samochód.

Poza tym w Hiszpanii nie traktowano poważnie możliwości przeprowadzenia zamachu przez islamskich terrorystów. Głośno przyznają się do tego służby bezpieczeństwa. W całym kraju jest zaledwie 40 specjalistów śledzących codziennie ten temat. Dla porównania ruchy ETA śledzi ponad 300 osób.

Po drugie owi groźni terroryści to ludzie, którzy od dawna mieszkają w Hiszpanii. To ludzie zamożni, mają sklepy, kilku z nich skończyło studia, swoim zachowaniem i sposobem bycia nie dają odczuć, że mogą popełnić taką zbrodnię. Dlatego hiszpańskie służby bezpieczeństwa muszą zmienić taktykę. Pierwszym krokiem jest rozpoczęcie współpracy z marokańskim wywiadem.