Wojna paliwowa w Europie trwa nadal - zmieniają się tylko państwa ogarnięte strajkami.

W Szwecji kierowcy ciężarówek zablokowali nabrzeża portów w Sztokholmie i Malmoe. Tam ceny paliw należą do najwyższych w Europie. Podatek i akcyza sięgają 70 procent. Premier Szwecji Goran Persson jest zaskoczony stanowczością przewoźników w żądaniach obniżenia tych stawek, tym bardziej, że kiedy niedawno jeden z koncernów podnosił ceny benzyny, nikt nie protestował. Jutro do protestu chcą się przyłączyć norwescy transportowcy. Zamierzają blokować główne przeprawy promowe i wszystkie rafinerie.

Ewentualnym protestom próbuje natomiast zapobiec rząd w Wiedniu. O 20 austriackich groszy, czyli o około 7 groszy polskich potaniała pod koniec tygodnia benzyna i ropa, a dziś ogłoszono wprowadzenie dodatków na ogrzewanie.

Tymczasem zapowiadane "ślimacze przejazdy" przez niemieckie autostrady nie udały się. Strajkujących było niewielu. W efekcie utrudnienia w ruchu wystąpiły tylko na niektórych drogach. Kierowcy nie zdecydowali się jednak na zablokowanie rafinerii i składów paliw. Minister spraw wewnętrznych Niemiec ostrzegł, że jeżeli tak się stanie, policja usunie demonstrantów siłą.

Żądaniom kierowców ciężarówek uległ natomiast rząd holenderski. Ministerstwo transportu i związkowcy podpisali porozumienie, na mocy którego firmy transportowe dostaną subsydia o łącznej wysokości 300 milionów dolarów. Przewoźnicy wywalczyli jednorazowe odszkodowanie, a potem stałe ulgi na zakup paliwa. Strajk w Holandii trwał niemal tydzień.

Zwycięstwo - choć tymczasowe - odnieśli też kierowcy na Węgrzech. Po spotkaniu ze związkowcami rząd zdecydował się nie wprowadzać na razie 6-procentowej podwyżki podatków od paliw.

Być może sytuację poprawi zapowiedź państw należących do OPEC. Na spotkaniu w stolicy Wenezueli, Caracas, zadecydowali oni o kolejnym zwiększeniu wydobycia ropy - tym razem o pół miliona baryłek dziennie.

18:45