Partia Donalda Tuska liczy na sukces w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wyraźne zwycięstwo mogłoby umożliwić Platformie Obywatelskiej szybką zmianę konstytucji w parlamencie, a to jest koniecznym warunkiem przyjęcia euro.

Misterny plan PO zasadza się na sejmowej arytmetyce, która przy bliższym poznaniu zaskakuje. Okazuje się, że do wprowadzenia Polski do euro brakuje zaledwie 3-4 głosów. Aby zmienić konstytucję trzeba ich mieć 307, a że euro wspierają wszyscy poza Prawem i Sprawiedliwością, zwolennicy porzucenia złotówki mają tych głosów ponad 300.

Platforma kalkuluje i liczy, że jeśli odniosłaby w wyborach do PE spektakularny sukces, w partii Jarosława Kaczyńskiego rozpocząłby się ferment, który być może wyprowadziłby z niej kilku niezadowolonych. Ci, nawet jeśli nie poszliby wprost do PO, mogliby trafić do wspierającego euro ruchu Polska XXI, a wtedy droga do zmiany konstytucji stanęłaby otworem.

Najpierw jednak trzeba ten sukces osiągnąć. Stąd te kolejne, zaskakujące nazwiska: Danuta Hübner, Marian Krzaklewski, które mają przyciągnąć do PO wyborców z lewa i z prawa, i dać taki wynik, który znokautuje rywali.