Operacja „Szok i Przerażenie” jest na razie wstrzymana - twierdzi amerykański Departament Obrony. Trwają co prawda naloty na Bagdad, Basrę i Mosul, kolumny pancerne posuwają się w głąb Iraku, ale są to działania na znacznie mniejszą skalę niż to pierwotnie zapowiadano. Co jednak najważniejsze - Amerykanie wciąż posuwają się naprzód.

W Stanach Zjednoczonych powszechnie mówi się, że przebieg kampanii nie tylko odbiega od niedawnych zapowiedzi, ale stoi w sprzeczności ze strategią konfliktów zbrojnych, którą ekipa George’a W. Busha prezentowała w czasie kampanii wyborczej i bezpośrednio po objęciu urzędu. Mówiono wtedy, że każdy konflikt zbrojny z udziałem USA będzie rozstrzygany „dominującym uderzeniem przeważających sił własnych”.

Taktyka stopniowego eskalowania konfliktu skompromitowana została w Wietnamie, a uderzenie bez odpowiedniego wsparcia było przyczyną upokarzającej porażki w Somalii.

Jednak początek operacji nie przypomina w niczym takiego "dominującego uderzenia", mimo to można odnieść wrażenie, że przebiega bardzo dobrze i przynosi efekty. Eksperci podkreślają, że jeśli udałoby się wygrać tę wojnę bez poważniejszych strat – nie tylko wśród cywili, ale także wśród irackich żołnierzy – i bez niszczenia infrastruktury kraju, tryumf byłby jeszcze większy.

A jeśli okaże się to konieczne, „potężne uderzenie” można przeprowadzić w każdej chwili...

Foto: Archiwum RMF

10:15