Z powodu braku śniegu wciąż nie udało się uruchomić ślizgawki przed gmachem Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie. "Czekamy na zmianę pogody" - mówi dyrektor placówki Zofia Gołubiew.

Jak żartowała Gołubiew, muzeum idzie w ślady Stadionu Narodowego, bo ślizgawka - przynajmniej na razie - zmieniła się w basen.

Otoczona kolorową palisadą ślizgawka to platforma o wymiarach 30 m na 7,5 m. W zamierzeniu jej twórców ma być interaktywna: to odwiedzający muzeum, jak tylko spadnie śnieg, będą wyślizgiwać własne ścieżki.

W tle będą brzmiały polskie i zagraniczne melodie z okresu międzywojennego. Chodzi o to, żeby przywołać klimat tamtych czasów, bo mam wrażenie, że nie umiemy się już dobrze bawić i cieszyć. W Paryżu w latach 20., nawet w okresie największego kryzysu działały wszystkie lodowiska i restauracje - mówiła koordynatorka projektu Katarzyna Bik z Muzeum Narodowego.

Pytanie, które codziennie rano sobie zadajemy to, kiedy będzie śnieg, bo chcielibyśmy wypróbować już ślizgawkę. Bądźmy jednak optymistami. Jak powiedziała projektantka Dagmara Latała to jest platforma, może zastanówmy się, jak można ją wykorzystać inaczej - dodał Bik.

Ślizgawka przed Muzeum Narodowym nawiązuje do żywej w okresie międzywojennym tradycji zimowych zabaw w pobliskim Parku Jordana. Jej elementy będzie można demontować i wykorzystać w kolejnych sezonach. Zaprojektowali ją projektanci ze Studia Latala Design.