Rząd Irlandii mocno oszczędza - nawet na podróżach służbowych ministrów. Jak ustalił poniedziałkowy "Irish Independent", w lipcu premier Enda Kenny zakwestionował plany podróży rządowym samolotem szefa resortu sprawiedliwości Alana Shattera. Chcąc nie chcąc, minister musiał wrócić z Gdańska do Dublina tanimi liniami Ryanair.

Shatter przebywał w Sopocie na nieformalnym spotkaniu unijnych ministrów sprawiedliwości i spraw wewnętrznych w dniach 17-19 lipca. W jedną stronę poleciał liniami SAS, wrócił - ustanawiając precedens - tanim Ryanairem.

Zgodnie z procedurą, członkowie irlandzkiego rządu muszą zwrócić się na piśmie do premiera, jeśli chcą skorzystać z rządowego samolotu do celów służbowych. Muszą przy tym wykazać, że wzięli pod uwagę tańsze komercyjne opcje, ale nie wchodzą one w grę. Według "Irish Independent", który miał wgląd w korespondencję między premierem a ministrem, Shatter wzbraniał się przed komercyjnym lotem, bo wiązałoby się to z dłuższym (w rzeczywistości tylko o jedną godzinę) postojem na lotnisku w Kopenhadze. Minister argumentował, że w dniu wylotu nie było bezpośredniego połączenia między Dublinem a Gdańskiem, w spotkaniu musi wziąć udział, bo sam premier wyraził życzenie, by jego ministrowie byli bardziej aktywni na unijnych spotkaniach, a między zakończeniem obrad w Sopocie a końcową sesją obrad parlamentu w Dublinie, w której musiał wziąć udział, jest bardzo mało czasu.

Premier Kenny okazał się jednak nieugięty. Dzięki temu, że ministrowi nie udało się postawić na swoim, jego lot w obie strony - wraz z siedmioosobową delegacją - kosztował irlandzkich podatników 3 tysiące euro zamiast 20 tysięcy.

By uzdrowić zły stan irlandzkich finansów publicznych, rząd zdecydowany jest oszczędzać, na czym się da. W ubiegłym tygodniu poinformował, że ze względów oszczędnościowych zamyka dwie ambasady Irlandii - przy Watykanie i w Teheranie.