"Na pewno na lotnisku Okęcie była rozmowa gen. Błasika z kpt. Protasiukiem. I nie była przyjemna dla Protasiuka" - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Andrzej Werniewicz, pełnomocnik żon pilotów Tu-154. "Słowa, które padają w kokpicie przed lądowaniem, to że kapitan pyta o decyzję ws. lotniska zapasowego, to ciąg dalszy tego, co działo się przed wylotem" - dodaje.

Konrad Piasecki: Panie mecenasie, czy pan ma pewność, że na Okęciu 10 kwietnia doszło do rozmowy generała Błasika z kapitanem Protasiukiem?

Andrzej Werniewicz: Według posiadanych informacji, takie zdarzenie miało miejsce.

Konrad Piasecki: To była rozmowa, kłótnia?

Andrzej Werniewicz: Trudno mi powiedzieć. Na pewno była to rozmowa. I na pewno nie była to rozmowa przyjemna dla pana Protasiuka.

Konrad Piasecki: A czego dotyczyła ta rozmowa, jaki miałby być powód nieprzyjemnej rozmowy prowadzonej przed wylotem samolotu?

Andrzej Werniewicz: Mogę powiedzieć tylko w ten sposób: oczywiście nie mogę ujawnić swoich informacji na temat tego zdarzenia. Ale na postawie okoliczności, które miały miejsce po tej rozmowie, można sądzić, że rozmowa ta dotyczyła kwestii, czy dojdzie do wylotu i lądowania w Smoleńsku, czy też nie.

Konrad Piasecki: Generał Błasik namawiał kapitana Protasiuka, żeby mimo wszystko do Smoleńska poleciał?

Andrzej Werniewicz: Ja tego nie wiem, czy namawiał, czy nie namawiał...

Konrad Piasecki: To jakie w takim razie są te okoliczności, o których pan powiedział? Powiedział pan: na podstawie tych okoliczności można domniemywać. To jakie są te okoliczności?

Andrzej Werniewicz: Po pierwsze, trzeba zwrócić uwagę, że faktem bezspornym jest, iż to nie kapitan Protasiuk, lecz generał Błasik, zgłaszał gotowość samolotu do lotu, a przecież rzeczą normalną jest, że czyni to dowódca statku. W związku z tym można sądzić na podstawie już tej okoliczności, iż ta rozmowa była chyba nieprzyjemna dla pana Protasiuka.

Konrad Piasecki: A może było tak, że się spieszyli, że kapitan Protasiuk wiedział, że są już spóźnieni, jak najszybciej chciał wystartować, więc generał Błasik wziął na siebie meldunek, a kapitan Protasiuk już przygotowywał samolot do lotu?

Andrzej Werniewicz: Ależ panie redaktorze! Spieszyć się? Przecież to jest kwestia kilku minut.

Konrad Piasecki: Pan uważa, że fakt meldowania gotowości samolotu przez generała Błasika jest faktem znaczącym?

Andrzej Werniewicz: Tak. Dlatego, że po raz pierwszy zdarzyło się, żeby ktoś inny meldował gotowość do wylotu.

Konrad Piasecki: Czy jest tak, że ta rozmowa została zarejestrowana przez którąś z kamer, czy pańska wiedza na temat tej rozmowy pochodzi wyłącznie z zeznań świadków?

Andrzej Werniewicz: Mogę powiedzieć tylko w ten sposób, że mogę się powołać na informacje prasowe, nie mogę się powołać na inne, że tak powiem, dowody, które ewentualnie mogę znać. A z tych informacji prasowych - zwłaszcza nawet tych dzisiejszych informacji dotyczących przesłuchania pana Janickiego - wynika, iż taka rozmowa miała miejsce i ta rozmowa była nerwowa.

Konrad Piasecki: Ale adwokat-pełnomocnik nie ma tylko wiedzy prasowej. Ma też wiedzę dowodową.

Andrzej Werniewicz: Oczywiście. Mam też wiedzę wynikającą ze śledztwa, ale tej wiedzy nie mogę ujawnić.

Konrad Piasecki: Na podstawie tej wiedzy też pan mówi: "Ta rozmowa była".

Andrzej Werniewicz: Odwołuję się do informacji, które już funkcjonują w prasie.

Konrad Piasecki: A dlaczego prokuratura mówi, że nie ma żadnego kadru z tej rozmowy, dlaczego prokuratura mówi, że nie było presji, nie było nacisków?

Andrzej Werniewicz: Tego nie wiem.

Konrad Piasecki: A pańskim zdaniem, oprócz tej rozmowy, są jakieś fakty dowodzące presji?

Andrzej Werniewicz: Tak, oczywiście.

Konrad Piasecki: Jakie to fakty?

Andrzej Werniewicz: Kwestia presji to jest kwestia - według mnie - dwóch zdarzeń. Pierwsze zdarzenie dotyczy owej sławnej już rozmowy. I drugie - to jest kwestia już podejścia do lądowania. Po raz pierwszy dowiedziałem się, żeby dowódca statku pytał się kogoś - bez względu na to, czy to jest generał, czy to jest prezydent - czy mamy lądować, czy też nie. Czy mamy lądować w Smoleńsku, czy mamy lądować na jakimś lotnisku zapasowym - jaka jest decyzja.

Konrad Piasecki: A o tym nacisku ma świadczyć to zdanie wypowiedziane w kokpicie, że prezydent nie zdecydował jeszcze, co robimy.

Andrzej Werniewicz: Oczywiście.

Konrad Piasecki: To jest dowód presji, to jest dowód nacisku?

Andrzej Werniewicz: Oczywiście.

Konrad Piasecki: I pana zdaniem o tej presji nie ma co dyskutować? To była presja?

Andrzej Werniewicz: Nie ma co dyskutować. Oczywiście. To jest dalszy element tego, co się wydarzyło na płycie lotniska przed wylotem.

Konrad Piasecki: To jest cały obraz, najpierw rozmowa na płycie lotniska później to, co dzieje się w kokpicie.

Andrzej Werniewicz: Najpierw to jest informacja, jaką otrzymuje Protasiuk od meteorologów na temat prognozowanych warunków pogodowych w Smoleńsku, notabene mogę powiedzieć, że te, które otrzymał, były złe, a te, które powinien otrzymać, a nie otrzymał, były bardzo złe. Gdyby otrzymał te inne, które też były przegotowane, nie wiem, dlaczego ich mu nie przekazano, bo nie ma żadnego dowodu według mnie na przekazanie tych informacji, to w ogóle do wylotu by nie doszło, nawet nie doszłoby do takiej rozmowy.

Konrad Piasecki: Trwa dyskusja, w jakim stopniu polskie służby wojskowe i meteorologiczne miały wiedzę na temat tego, jak zła informacja w tym momencie jest w Smoleńsku.

Andrzej Werniewicz: Miały wiedzę. Miały wiedzę i ze Smoleńska, miały informacje synop, miały informację w trakcie lotu o fatalnej pogodzie i mogły zareagować, mogły powiadomić. Miały możliwość na powiadomienie i nikt tego nie uczynił. Dlaczego? Nie wiem, być może to też presja.

Konrad Piasecki: A pana zdaniem prokuratura w tej sprawie postawi zarzut zaniedbania obowiązków wojskowym?

Andrzej Werniewicz: Nie do mnie należy ta sprawa. Według mnie tak. Według mojej oceny zarzuty powinny być postawione, bo ja nie rozumiem, dlaczego mając informacje o złych warunkach pogodowych, fatalnych warunkach pogodowych panujących w Smoleńsku w czasie, kiedy można było powiadomić załogę, albo poprzez telefon satelitarny, albo poprzez Okęcie, bo takie możliwości istniały, dlaczego nikt tego nie uczynił.

Konrad Piasecki: Gdy słyszy pan dzisiaj o błędzie pilotów jako najpoważniejszej przyczynie tej katastrofy, protestuje pan?

Andrzej Werniewicz: Oczywiście, że protestuję, dlatego że to są oceny niesprawiedliwe, oceny, które nie są oparte na żadnym materiale dowodowym, to są spekulacje i być może komuś zależy na tym, żeby zrzucić całą odpowiedzialność na pilotów. Poczekajmy, aż się skończy śledztwo, ja czekam aż będą, że tak powiem wykonane 2 dowody tzn. ekspertyza z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, tu chodzi o rozmowy i wreszcie wyniki eksperymentu.