„W górnym odcinku zachodniopomorskiego biegu Odry sytuacja trochę się uspokoiła. Główna fala śniętych ryb ustała. Od niedzieli sytuacja jest dosyć stabilna. Dalej do wykonania jest wielka praca, żeby wybrać śnięte, martwe ryby, by nie doszło do zanieczyszczenia. Z drugiej strony, jeżeli chodzi o Szczecin, to wśród mieszkańców nad Zalewem Szczecińskim jest rosnący niepokój” - powiedział w Rozmowie w południe w RMF FM Olgierd Geblewicz, marszałek województwa zachodniopomorskiego.

Na razie nad Zalewem Szczecińskim nie zaobserwowano martwych ryb, ale może to być cisza przed burzą. Nie wiemy wciąż, co jest przyczyną masowego śnięcia ryb. Rozmawiam z wieloma ekspertami, którzy obawiają się, że proces rozkładu tych ryb, które znajdują się w wodzie, a które nie wypłynęły, może doprowadzić do jeszcze większej w skutkach wtórnej zagłady ryb na Zalewie Szczecińskim

 - ostrzegł samorządowiec.

Geblewicz skrytykował też działania władz państwowych. Nie jestem jedyną osobą, która z coraz większym zdumieniem ogląda konferencje prasowe przedstawicieli naszego rządu, na których nie padają odpowiedzi na kluczowe pytania. To, że dzisiaj nie wiemy, co było przyczyną tej tragedii ekologicznej, to jest jedno. My nawet nie wiemy, kiedy były pobierane próbki wody, z jakiego okresu, gdzie są analizowane, czy są analizowane martwe ryby - zauważył gość Pawła Balinowskiego.

Geblewicz: Poszkodowanym trzeba wypłacić odszkodowania

 

Musimy dzisiaj nadal żądać od rządu wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, bo to pozwoli wypłacać odszkodowania tym ludziom, którzy z dnia na dzień stracili swoje miejsce zarobkowania, albo natychmiastowego przygotowania specustawy, która zagwarantuje (rekompensaty - przyp. red) wszystkim osobom, które straciły możliwość dochodu - powiedział w internetowej części Rozmowy w południe w RMF FM Olgierd Geblewicz, marszałek województwa zachodniopomorskiego.

Według niego, chodzi o rybaków, ale także właścicieli smażalni ryb oraz organizatorów turystyki, np. spływów kajakowych. Oni w chwili obecnej mają skasowane wszystkie spływy do końca września - dodał samorządowiec.

Obecnie - jak mówił - trwa szacowanie liczby osób poszkodowanych w związku z katastrofą. Jesteśmy w kontakcie z włodarzami nadodrzańskich gmin. Mamy tu w zasadzie nad samą Odrą trzy gminy: Cedynię, częściowo Chojne i Widuchową, oraz Gryfino. Zobaczymy jakie będą skutki dla Szczecina, a jeszcze większym znakiem zapytania będzie jezioro Dąbie i Zalew Szczeciński. W chwili obecnej zbieramy już te sygnały, które mamy dotyczące ludzi poszkodowanych, natomiast zakładamy, że ta skala może być znacznie, znacznie większa - powiedział Geblewicz.

Przekonywał ponadto, że konieczne jest powołanie zespołu naukowców, który w związku z katastrofą ekologiczną na Odrze wypracowałby rekomendacje na przyszłość. Moją odpowiedzialnością jako samorządowca jest nie dać zapomnieć o Odrze, bo mam głębokie przekonanie, że już w chwili obecnej idzie taka narracja: szanowni państwo, nic się nie stało, w zasadzie widzieliśmy tam żywe ryby, niektóre jednak nie padły, więc może nie jest wcale tak źle. Wszyscy eksperci, z którymi rozmawiamy mówią, że to jest niespotykana w historii Polski katastrofa ekologiczna - powiedział marszałek woj. zachodniopomorskiego.

Geblewicz przyznał zarazem, że odpowiedź na pytanie o przyczyny zatrucia Odry może być bardzo trudna, ponieważ w porę nie pobrano próbek z obszaru na całej długości rzeki. W porę nie próbkowano już od lipca bardzo intensywnie całej Odry. My takie wyniki online, które mamy, na te podstawowe parametry, które opisują charakter rzeki, a więc na ph, przewodnictwo elektryczne, natlenienie, mamy tak naprawdę ze stacji niemieckich, (...) i one online (...) dla opinii publicznej w sposób łatwy i dostępny (...) pokazują, że coś się z rzeką dzieje. One nie wskazują oczywiście źródła, ale pokazywały i pokazują na bieżąco sytuację. Widzimy chociażby z tej stacji we Frankfurcie nad Odrą, że ph, natlenienie oraz przewodnictwo elektryczne skoczyło dokładnie z 7 na 8 sierpnia, więc zakładamy, że do nas takie wskaźniki przyszły już gdzieś około 9-10 sierpnia. Z masowym pomorem ryb, największą falą mieliśmy do czynienia (...) na odcinku należącym do gminy Widuchowa w nocy z 12 na 13, a więc widzimy, że najpierw psuły się parametry - powiedział Geblewicz.