"Sytuacja w ochronie zdrowia nigdy nie była tak zła" - mówi w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Marta Pietrzykowska z Porozumienia Rezydentów, pytana o to, czy jest to dobry czas na organizację ostrzegawczej akcji protestacyjnej. "Dalsze nasze działania zależą od reakcji rządu. W tym momencie nie odchodzimy od łóżek pacjentów, cały czas pomagamy, ratujemy ich, ale nie wykluczamy możliwości, że może dojść do strajku. Bo sytuacja jest bardzo napięta" - dodaje gość Marcina Zaborskiego.

Czy rezydenci mogą podjąć decyzję o odejściu od łóżek pacjentów? 

Pacjenci w stanie zagrożenia życia w przypadku strajku na pewno będą zaopiekowani. (...) Chcielibyśmy, żeby do tego strajku (w czasie pandemii - przyp. red.) nie doszło, ale wszystko zależy od reakcji rządzących - odpowiada Pietrzykowska. 

Obecna strategia, którą prowadzi Ministerstwo Zdrowia nie jest wystarczająca, by pacjentom zapewnić pomoc. Część pacjentów tak czy tak pomocy nie otrzyma - nie z tego względu, że nie chcemy tego zrobić, tylko nie jesteśmy w stanie - dodaje gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM. 

Pietrzykowska: Szpitale nie są z gumy. Nie ma wolnych miejsc, to już nagminne

Otrzymujemy bardzo dużo sygnałów z różnych szpital z całej Polski, że brakuje środków (ochrony osobistej - przyp. red.), że są tworzone prowizorycznie, domowymi sposobami; że medycy otrzymują na przykład maski bez certyfikatów, bez zastosowania medycznego - mówi Pietrzykowska. Szpitale nie są z gumy. (...) Pojawiają się obrazki karetek stojących kilkanaście godzin pod izbą przyjęć. To jest już nagminne, gdyż nie ma wolnych miejsc - przyznaje gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM.

Mam wrażenie, że liczba respiratorów, która jest podawana przez Ministerstwo Zdrowia nie do końca odpowiada temu, co jest w rzeczywistości. Te respiratory często są zepsute. To bolączka ochrony zdrowia od wielu lat, że walczymy z niedoborem sprzętu. Respiratory są często na oddziałach położniczych, gdzie pacjenta z Covid-19 nie położymy - dodaje gość Marcina Zaborskiego.

Marta Pietrzykowska: Brakuje nam jasnych procedur

Przede wszystkim brakuje nam jasnych procedur, brakuje nam jasnego postępowania ze strony ministerstwa zdrowia. Jesteśmy, że tak powiem, na granicy w tym momencie. Oczekujemy tego, że Ministerstwo Zdrowia podejmie realne działania a nie doraźne - powiedziała Marta Pietrzykowska w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM. 

Przedstawiciela Porozumienia Rezydentów stwierdziła też, że duża część personelu medycznego jest wyłączona z pracy z powodu koronawirusa. Większość z nas była już na kwarantannie, ewentualnie izolacji. Odsetek zakażonych wśród pracowników służby zdrowia jest naprawdę duży - powiedziała Pietrzykowska. Dodała też, jak w takiej sytuacji wygląda "łatanie dziur". Znam osoby, które mają po 15-17 dyżurów w miesiącu. Częściej niż co drugi dzień spędza się dobę w szpitalu - powiedziała Pietrzykowska.

W programie padło też pytanie o plan ściągnięcia do Polski lekarzy z zagranicy, którzy mieliby wspierać polskich medyków w walce z pandemią. Nie jestem do końca pewna, czy to jest dobry pomysł, ponieważ uwzględniał on to, że nad taką osobą, która przyjedzie z zagranicy, musi być nadzór jakiegoś lekarza z polskim prawem wykonywania zawodu, co tak naprawdę nie do końca rozwiązuje kwestię niedoboru. No bo mimo wszystko ten lekarz musi nadzór sprawować - odparła Pietrzykowska.

Poniżej cała treść rozmowy:

Marcin Zaborski, RMF FM: Czy to jest dobry czas na organizowanie protestu? 

Marta Pietrzykowska: Myślę, że tak. Dlatego że sytuacja w ochronie zdrowia nigdy nie była tak zła, jak jest w tym momencie.

Ale jesteśmy w środku pandemii, walczymy z wirusem, a Porozumienie Rezydentów zaczyna właśnie teraz protest. Na razie były Zaduszki pod szpitalami, pod przychodniami, paliliście znicze. Pytanie, co dalej?

Nasze dalsze działania tak naprawdę zależą od reakcji rządu na to, co robiliśmy do tej pory, na to, co będziemy za chwilę robić. W tym momencie nie odchodzimy od łóżek pacjentów, cały czas pomagamy, cały czas ratujemy ich. Ale nie wykluczamy takiej możliwości, że może dojść do strajku po prostu, bo sytuacja jest bardzo napięta.

Nie wyklucza pani możliwości, że lekarze odejdą od łóżek pacjentów? Bo powiedziała pani "na razie tego nie robimy".

My robimy wszystko co w naszej mocy, żeby tym pacjentom pomóc. Ale niestety ostatnie działania rządzących bardzo skutecznie nam to utrudniają. I to jest ten problem. No niestety w pewnym momencie już może dojść do takiej sytuacji, że po prostu nie będziemy dużej części pacjentów w stanie pomóc.

Ale czy możecie podjąć decyzję - zaczynamy strajk, odchodzimy od łóżek pacjentów?

Pacjenci w stanie zagrożenia życia, w przypadku strajku na pewno będą zaopiekowani, ale w tym momencie już jest taka sytuacja, że po prostu część pacjentów nie otrzymuje takiej pomocy, jaką powinni otrzymać, z powodu niewydolności systemu.

Ja rozumiem, ale tutaj mówimy o czymś innym. Ja pytam o jasną, świadomą decyzję młodych lekarzy, rezydentów, którzy na razie mają hasztag w internecie "Leczymy mimo wszystko". Czy pani może uspokoić nas wszystkich, słuchaczy, potencjalnych pacjentów, że dopóki jest pandemia, to nie będzie strajku w ochronie zdrowia, zaczętego przez np. Porozumienie Rezydentów?

My byśmy bardzo chcieli, żeby do tego strajku nie doszło, ale to wszystko zależy od reakcji rządzących. Dlatego, że obecna strategia, którą prowadzi ministerstwo zdrowia, no niestety nie jest wystarczająca do tego, żeby tym pacjentom zapewnić pomoc. Więc część pacjentów tak czy tak pomocy po prostu nie otrzyma, nie z tego względu, że my tego nie chcemy zrobić, tylko że po prostu nie jesteśmy w stanie.

Zapowiadając swoją akcję piszecie w internecie tak: "Oszukano nas, gdyż wbrew obietnicom nie przygotowano dla nas zabezpieczenia w środki ochrony indywidualnej, ani też w środki i zasoby pozwalające na efektywne leczenie pacjentów". To wyjaśnijmy. Nie ma środków ochrony osobistej np. w pani szpitalu, w tym, w którym pani pracuje, do tej pory pracowała?

Otrzymujemy bardzo dużo sygnałów ze szpitali, z całej Polski tak naprawdę, o tym, że tych środków brakuje, że te środki są stworzone prowizorycznie, że tak powiem domowymi sposobami. Że np. medycy otrzymują maski bez certyfikatów, bez zastosowania medycznego. Jest ciężko z tym w wielu szpitalach.

Często boi się pani w pracy?

Powiem szczerze, że moment największej paniki był na początku pandemii, dlatego, że tak napawdę nie wiedzieliśmy, z czym mamy do czynienia. Teraz już troszeczkę więcej wiemy na temat tego wirusa, na temat tej choroby. Ale niestety sytuacja jest troszeczkę bardziej dramatyczna. W tym momencie boimy się bardziej o pacjentów, i o to, jak to wszystko dalej się rozwinie.

Kiedy młodzi lekarze opisują jak wygląda dzisiaj sytuacja w szpitalach, piszą np. o karetkach czekających z pacjentami na podjazdach przed szpitalami. Ale też o pacjentach czekających na podłodze lub w garażach izb przyjęć, bo nawet miejsce na kolejkę się wyczerpało. To jest naprawdę powszechny widok? Czy to są jednak przypadki, które się zdarzają, które są oczywiście bardzo przejmujące i w oczywisty sposób wywołują emocje?

Panie redaktorze, szpitale nie są z gumy. Po prostu. I tych pacjentów możemy przyjąć określoną ilość i po prostu nie damy rady tego ani przyspieszyć ani w żaden sposób zwiększyć nagle miejsca w szpitalach, żeby tych pacjentów przyjmować. I tak, takie obrazki się pojawiają. Pojawiają się obrazki karetek stojących kilkanaście godzin pod izbą przyjęć.

Tak, ale to są pojedyncze przypadki, czy rzeczywiście tak to wygląda w całym kraju i otrzymujecie telefony z przeróżnych szpitali w całej Polsce?

W ostatnim czasie bardzo popularne w internecie były takie nagrania z karetek w Warszawie, które tak naprawdę nie miały gdzie pacjenta zawieźć. To jest w tym momencie już nagminne, dlatego, że po prostu nie ma miejsc.

To słyszy pani i widzi pani statystyki podawane przez premiera, przez ministra zdrowia, przez rząd. Np. liczba wolnych łóżek covidowych na poziomie ponad 30 proc. Liczba wolnych respiratorów na poziomie mniej więcej 25 proc. wszystkich dostępnych dla pacjentów z Covid. 

Ja mam troszeczkę takie wrażenie, że ta liczba respiratorów, która jest podawana przez ministerstwo zdrowia nie do końca odpowiada temu, co faktycznie w rzeczywistości jest. Dlatego, że te respiratory często są zepsute. I to jest bolączka tak naprawdę ochrony zdrowia nie od dzisiaj, nie od wczoraj, tylko od wielu lat, że też walczymy z niedoborem sprzętu. Te respiratory też często są na oddziałach np. położniczych, gdzie pacjenta wymagającego intensywnej opieki z COVID-19 nie położymy tak naprawdę.

"Z żalem i smutkiem zawiadamiamy, że dnia 2 listopada stwierdziliśmy zgon systemu ochrony zdrowia" - tak piszecie przy okazji swojego protestu. A ktoś w internetowym komentarzu odpowiada w ten sposób: "Który to zgon z kolei? Po pewnym czasie nawet zgony nie działają".

Powiem szczerze, że sytuacja w ochronie zdrowia od dawna jest zła i my też o tym mówiliśmy już przy głodówce, przy jakichś innych naszych akcjach. Nigdy nie była tak zła jak teraz. Naprawdę jest po prostu dramatyczna w tym momencie.