"Jak to usłyszałem, to myślałem, że to jest jakiś ponury żart" - tak na wieść o tym, że marszałkiem-seniorem Sejmu zostanie Antoni Macierewicz zareagował Bronisław Komorowski. W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM były prezydent ocenił, że taki wybór to "jakaś ironia losu, jakaś chęć upokorzenia polskiej normalności politycznej". W jego ocenie "Antoni Macierewicz jest człowiekiem tak skrajnym w swoich poglądach i działaniach obecnie, odpowiedzialnym za nieprawdopodobną krzywdę, którą zrobił narodowi". "Podzielił Polskę na pokolenia lansując tezę o zamachu na Lecha Kaczyńskiego i wybuchach na pokładzie tupolewa" - uzasadniał swoją krytykę były marszałek Sejmu. "Zranił Polskę tak dotkliwie, jak nikomu to się jeszcze nie udało. Prezydent Duda jego wskazuje na marszałka-seniora w sposób szczególny go honorując? Po co?" - pytał gość RMF FM.

Większe gratulacje należą się amerykańskiej ambasador w Polsce, bo to raczej jej zasługa - tak Bronisław Komorowski odpowiada w Popołudniowej rozmowie w RMF FM na pytanie, czy pogratuluje Andrzejowi Dudzie faktu, że od 11 listopada Polacy będą mogli podróżować do USA bez wiz. Widzę, że Andrzej Duda bardzo chce się podpiąć pod ten sukces, i ma ku temu powody - dodaje były prezydent. Dopytywany o to, czy wytknął byłemu prezydentowi USA Barackowi Obamie brak zniesienia wiz do USA, gość Marcina Zaborskiego odpowiada: Oczywiście, że tak. (...) Powiedział, że nie ma wpływu na ten mechanizm. 

Wydaje mi się, że Donald Tusk podjął decyzję optymalną - zarówno z punktu widzenia swoich dalszych planów, jak i rzetelnej oceny swoich możliwości w wypadku kandydowania w Polsce - tak Bronisław Komorowski komentuje decyzję byłego premiera, który ogłosił, że nie będzie kandydować na urząd głowy państwa.

Politycy powinni podejmować trudne decyzje, z jednym ograniczeniem: muszą szanować konstytucję. (...) Czy może być prezydentem polityk, który złamał konstytucję? Ja uważam, że nie - mówi Komorowski.

Czy gość Marcina Zaborskiego uważa, że mógłby wygrać nadchodzące wybory z Andrzejem Dudą? Nie kandyduję na prezydenta. (...) Świat się zmienia, czas ucieka i jest czas na młodszych ludzi. (...) Ja jestem politykiem spełnionym - odpowiada były prezydent.

Jak komentuje to, że w Pałacu Prezydenckim mówi się, iż Andrzej Duda podczas swojej prezydentury odwiedził wszystkie powiaty? Mam nadzieję, że tłumaczył się z tego, że złamał konstytucję, we wszystkich polskich powiatach. Powinien to robić codziennie - stwierdza Bronisław Komorowski. Mówi także: W Polsce potrzebny jest prezydent nie z ADHD tylko mądry. (...) Dla mnie znakomitym kandydatem na prezydenta będzie Małgorzata Kidawa-Błońska. Jeżeli PO taką kandydaturę przedstawi, poprę ją ze wszystkich sił. Dlatego, że jest osobą, która jest wiarygodna. Jest człowiekiem pozbawionym agresji. Jest osobą dojrzałą życiowo i politycznie.

Były prezydent w internetowej części Popołudniowej rozmowy zadeklarował chęć wsparcia kandydata opozycji w nadchodzących wyborach prezydenckich. W jaki sposób? Mam instytut, który wydaje różne raporty, mogę jeździć po kraju. Ja do takiej postawy zachęcam wszystkich innych, także przyjaciół, którzy w 2015 roku uważali, że ja i tak na 100 proc. wygram, więc nigdzie nie pojechali, nic nie zrobili - mówił. Jak dodał, wyciągnął wnioski i "chce działać na rzecz kandydata obozu demokracji".

Marcin Zaborski: Pogratuluje pan prezydentowi Dudzie? Od poniedziałku Polacy będą mogli podróżować do USA bez wiz.

Bronisław Komorowski: Nie miałbym z tym żadnego problemu, z tym, że chyba większe gratulacje należą się pani ambasador amerykańskiej, bo to chyba jej zasługa.

Między innymi, ale politycy PiS mówią, że zniesienie wiz to jest ogromna zasługa prezydenta Andrzeja Dudy i rządu.

O ile pamiętam, to mechanizm był taki, że decydował procent odmów na wnioski składane o wizy. W moich czasach było to 6 proc. chyba odmów - w stosunku do całości składanych wniosków. Wymogiem wejścia w ruch bezwizowy jakiegoś kraju było uzyskanie poziomu 3 procent.

Tak i teraz trwała kampania, która zachęcała Polaków do tego, żebyśmy składali wnioski i tę statystykę poprawiali.

Szczerze mówiąc, to chyba zasługa strony amerykańskiej, która działała na rzecz tego, żeby ta statystyka się poprawiła.

To nie jest sukces prezydenta?

Jeszcze raz powiem, wydaje mi się, że większy pani ambasador, ale gratuluję chętnie. Widzę, że pan prezydent bardzo chce się pod ten sukces podpiąć i ma ku temu powody.

Kiedyś Barack Obama obiecywał panu - jako prezydentowi, że do końca 2013 roku wizy będą zniesione. Gdyby to się wtedy udało, mówiłby pan pewnie, że to jest także pana sukces.

Jeżeli prezydent mnie to obiecał, to oczywiście, że bym mówił, ale tu, zdaje się, nie było żadnych obietnic.

Teraz prezydent Duda usłyszał taką obietnicę od prezydenta Trumpa.

Ja nie słyszałem o tym, strona amerykańska zaprzecza. To jedno panu powiem. Strona amerykańska mówi, że została dochowana zasada zejścia na poziom 3 proc. I bardzo dobrze.

Joachim Brudziński, jeden z ważnych polityków Prawa i Sprawiedliwości, pisze na Twitterze tak: "Za czasów niezwykle skutecznych i poważanych w świecie Donalda Tuska i prezydenta Bronisława Komorowskiego, Barack Obama w rocznicę sowieckiej agresji na Polskę rezygnował z budowy u nas tarczy antyrakietowej. Dziś, gdy za politykę zagraniczną odpowiada rząd PiS, gdy prezydentem jest Andrzej Duda, premierem Mateusz Morawiecki, Polacy będą mogli od 11 listopada, od Święta Niepodległości, bez wiz wyjeżdżać do USA" - koniec cytatu.

Rozumiem, taki pogląd ma pan Brudziński. Nie widzę specjalnie powodu ani do tłumaczenia się za prezydenta Obamę, bo on rzeczywiście obiecał, nie dotrzymał tego, bo okazało się, że decyzja właśnie była uzależniana od spadku wniosków negatywnie opiniowanych, odrzucanych. Rozumiem, że teraz Polacy rzetelniej składali wnioski, albo w większej ilości, a strona amerykańska dbała o to, żeby nie było zbyt wielu odmów.

Wytknął pan to prezydentowi Obamie, że dał słowo i nie dotrzymał?

Oczywiście, że tak.

I co on na to?

Powiedział, że nie ma na to wpływu, na ten mechanizm.

Pamiętamy taki obrazek z Białego Domu, kiedy pan mówił o wizach a prezydent Obama o bombce, którą od pana dostał i powiesił na choince.

Takie obietnice były różne. Jeden z moich poprzedników też obiecywał, że on to załatwi, potem mnie obiecał prezydent Obama. Rozumiem, że prezydent Trump nic nie obiecywał, tylko ten procentowy udział odmów się po prostu zmniejszył do 3 proc. I wypada się z tego bardzo cieszyć.

Panie prezydencie, czy Donald Tusk zrozumiał właśnie, że nie jest w stanie wygrać wyborów prezydenckich w Polsce?

Musi pan go o to sam zapytać. Wydaje mi się, że po prostu podjął decyzję optymalną. Zarówno z punktu widzenia swoich dalszych planów, jak i rzetelnej oceny własnych możliwości, w wypadku kandydowania w Polsce.

Zapytam na pewno pana premiera Tuska, jeśli będzie taka okazja, ale na razie słucham, co mówi. Mówi tak: "Potrzebna jest kandydatura, która nie jest obciążona bagażem trudnych, niepopularnych decyzji, a ja takim bagażem jestem obciążony od czasów, kiedy byłem premierem". To wygląda tak, jakby się Donald Tusk poddał, oddał walkowerem tę rywalizację.

Nie bardzo rozumiem, dlaczego ktoś używa takich określeń: "poddał się" -  ocenił sytuację.

Może dlatego, że choćby pan mówił, że on jest naturalnym kandydatem w tych wyborach.

Czy pan uważa, że rozsądny polityk to jest taki, który kandyduje, mimo że ma negatywne szanse? To by był brak rozsądku.

Czyli wiedział, że nie ma szans?

Niech go pan o to zapyta, jeszcze raz panu radzę.

Ale pan na to patrzy, jako doświadczony polityk.

Ja wysoko sobie cenię polityków, którzy mimo prostej świadomości, że każda trudna decyzja, ale ważna dla państwa polskiego i obywateli może kosztować go szanse wyborcze, ale takie decyzje podejmują. Nie cenię sobie polityków, którzy obiecują, mówią same miłe słowa, wycofują się z trudnych decyzji, a na końcu mówią, że są lepsi. Nie, lepszy polityk to taki, który potrafi dźwignąć ciężar odpowiedzialności za rzeczy także trudne, ale służące narodowi i państwu w perspektywie nie następnej kampanii wyborczej, tylko w perspektywie następnych wielu lat. Nie cenię sobie także polityków, którzy podejmując decyzję, nie kierują się jednym zasadniczym przesłaniem. Generalnie politycy powinni podejmować trudne decyzje, z jednym ograniczeniem: muszą szanować konstytucję. Niech pan sam sobie odpowie na pytanie: czy może być prezydentem polityk, który złamał konstytucję? Ja uważam, że nie.

Rozumiem, że nie mówi pan o Donaldzie Tusku...

Nie, zdecydowanie nie.

Ale umiałby pan dzisiaj wygrać dzisiaj wybory z Andrzejem Dudą? 

Chyba pan zauważył, że ja nie kandyduję. Pytanie jest nie do mnie.

Dlatego pytam, czy umiałby pan wygrać te wybory?

Wie pan, to trochę pytanie zawieszone w czasoprzestrzeni...

Nic nie stoi na przeszkodzie, może pan kandydować, a Platforma szuka kandydata...

... bo uważam, że świat się zmienia, czas ucieka, jest czas na młodszych ludzi, którzy nie mają za sobą całego życiorysu, który jest zarówno źródłem ogromnego doświadczenia, jak i jakichś obciążeń, obolałości różnorakich. Ja jestem politykiem spełnionym, już to parę razy mówiłem, zarówno jako człowiek, jak i jako polityk - jestem spełniony.

Pytam o pana receptę na wygraną w tych wyborach, bo w Pałacu Prezydenckim mówią na przykład, że w czasie prezydentury prezydent Andrzej Duda odwiedził już wszystkie powiaty, był w takich powiatach, w których nie było wcześniej głowy państwa. 

Mam nadzieję, że tłumaczył się z tego, że złamał konstytucję we wszystkich polskich powiatach. Bo powinien to robić codziennie. Powinien zapowiadać również, że więcej tego nie zrobi. Bo prezydent ma być strażnikiem konstytucji. A strażnik, który łamie konstytucję, nie zasługuje na żadne względy. 

Kiedy pan był prezydentem, Andrzej Duda zarzucał panu, że pan w Pałacu Prezydenckim śpi. I pan się tłumaczył wtedy, odpowiadając na przykład w telewizji TVN24 tak: "Nie chcę mieć politycznego ADHD. I nic nie zamierzam udowadniać, że jestem aktywny. Ludzie widzą to, co robię i staram się to robić przyzwoicie. Nie zamierzam robić z siebie małpy i udowadniać, że jestem jakiś nadaktywny".

Wie pan, ja miałem w pewnym okresie nawet 82 proc. poparcia. 

I pan usnął.

Dlaczego pan tak twierdzi, na czym miało polegać to uśnięcie? Na tym, że mój konkurent tak uważał? Proszę pana, tak obrzydliwe rzeczy wygadywano o mnie w czasie kampanii wyborczej... To byli ludzie, firmy, które potem się przyznał pan prezydent Duda, że je finansował sztab wyborczy jego. Więc spuśćmy zasłonę milczenia na te wszystkie inwektywy. M.in. dlatego patrzę z podziwem na osoby, które decydują się stanąć w szranki dzisiaj wyborcze, mimo całego przemysłu hejtowego, które PiS zorganizowało i które uruchomiło już w tej kampanii i uruchomi w kampanii prezydenckiej.

Ale właśnie - polityczne ADHD jest potrzebne dzisiaj kandydatowi, który stanie naprzeciwko Andrzeja Dudy?

Nie, proszę pana. Polsce jest potrzebny prezydent nie z ADHD, tylko mądry. I szanujący konstytucję.

I kto jest taką osobą w Platformie Obywatelskiej?

To Platforma musi dokonać takiego wyboru. Ja mam swoje oczywiście typy, które uznaję... Ja mówiłem o tym wielokrotnie, dla mnie znakomitym kandydatem będzie Małgorzata Kidawa-Błońska, jeżeli taką kandydaturę Platforma przedstawi, poprę ją z wszystkich moich sił, dlatego że jest osobą, która jest wiarygodna. Nigdy nie słyszałem, żeby obiecywała coś ponad to, co może zrobić. Jest człowiekiem pozbawionym agresji, właśnie bez takiego ADHD, które się przejawia w polityce różnie, też i brutalnościami, chamstwem zwykłym, chęcią poniżania innych. Jest osobą dojrzałą życiowo i politycznie.