Co eurodeputowany Karol Karski sądzi o wizycie wiceszefa KE Fransa Timmermansa w Polsce? „Myślę, że to jest taka sytuacja, której dawno należało się spodziewać. Od początku było wiadomo, że procedura sankcyjna wobec Polski będzie niekonkluzywna. Komisja Europejska weszła w pewną uliczkę nie zdając sobie sprawy, że nie będzie z niej wyjścia” – mówił polityk PiS w Popołudniowej rozmowie w RMF FM. O jutrzejszej 8. rocznicy katastrofy smoleńskiej powiedział, że „powinniśmy starać się łączyć w kwestii zadumy i oddania hołdu osobom, które w Smoleńsku zginęły”. Pytany o pomnik ofiar katastrofy na placu Piłsudskiego w Warszawie, stwierdził, że „zdecydowała wola narodu”. Dopytywany, czy Polacy faktycznie chcieli monumentu akurat w tym miejscu, odpowiedział: „Nie sprowadzajmy tego, do tak wąskich zagadnień”. Były wiceszef MSZ uważa, że sytuacja byłaby inna, gdyby nie wcześniejsze decyzje prezydent Warszawy. „Grzech pierworodny został popełniony przez panią Hannę Gronkiewicz-Waltz, która nie wyraziła zgody na upamiętnienie wszystkich 96 ofiar katastrofy przed Pałacem Prezydenckim” – mówił gość Marcina Zaborskiego w RMF FM.

Marcin Zaborski, RMF FM: Dyplomatyczny most Warszawa-Bruksela na początek. Chłodzi pan już szampana?

Karol Karski: Myślę, że to jest taka sytuacja, której dawno należało się spodziewać. Od początku było wiadomo, że procedura sankcyjna wobec Polski będzie niekonkluzywna. Komisja Europejska weszła w pewną uliczkę nie chcąc zdawać sobie sprawy z tego, że nie będzie z niej wyjścia.

Dzisiaj są warszawskie uliczki. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej w Warszawie, były rozmowy i szukanie kompromisu. Ale kompromisu nie ma.

Jest tak, że pewne rozmowy toczyły się już między premierem Morawieckim i przewodniczącym Junckerem. Postanowiliśmy wyciągnąć rękę. Nie ma potrzeby, aby ten spór dalej ciągnąć.

Ale dzisiaj pan usłyszał coś konkretnego, co zapowiada taki kompromis?

Nie rozmawiałem z przewodniczącym Timmermansem, natomiast wiem, po co przewodniczący Juncker wysłał przewodniczącego Timmermansa do Warszawy.

Po co?

Żeby znaleźć wspólne rozwiązanie, które pozwoli zamknąć ten spór.

Minister Czaputowicz po tych rozmowach mówi dzisiaj wprost: "Trudno mi dzisiaj określić, jak ten kompromis miałby wyglądać". Wygląda na to, że ten szampan jeszcze trochę poczeka.

Myślę, że to nie jest kategoria wznoszenia toastów. Tutaj nie ma się z czego cieszyć ani czym smucić. Została przeprowadzona reforma wymiaru sprawiedliwości. Sądy będą funkcjonowały sprawniej, będą bardziej przejrzyste, będą także odzwierciedlały wolę narodu, który jest suwerenem w naszym państwie.

Myśli pan, że ten kompromis jest możliwy jeszcze zanim w Unii Europejskiej na dobre zaczną się negocjacje nowego budżetu, które na początku maja ruszą?

Tych kwestii nie można łączyć. Kwestie budżetowe są zatwierdzane jednomyślnie. Bez głosu Polski budżet nie zostanie przyjęty. Zresztą, jeśli patrzymy na te budżety przyjmowane jeszcze w trakcie tej procedury to oczywiście, mamy budżet siedmioletni, który w tej chwili negocjujemy, ale co roku także są przyjmowane budżety roczne. W grudniu ubiegłego roku przyjmowany był budżet również unijny - w części dla Polski nie był on wcale budżetem złym, był wręcz budżetem bardzo dobrym.

Panie pośle, bliższa przyszłość, jutrzejsza rocznica. Jutro na Placu Piłsudskiego odsłonięcie pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej. Czy pana zdaniem, jeśli przed tym pomnikiem głos zabierze prezydent Andrzej Duda i prezes Jarosław Kaczyński, czyli politycy z PiS-em związani albo z PiS-u wprost się wywodzący to będzie to uroczystość, która będzie miała szansę wszystkich połączyć?

Pamiętajmy, że katastrofa smoleńska jest to tragedia ogólnonarodowa. Zginął prezydent RP z małżonką, były prezydent na uchodźstwie, zginęła generalicja, szef sztabu generalnego, dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych.

I dlatego politycy opozycji pytają, czy głos będzie miał szansę zabrać ktoś, ktoś nie jest związany z PiS-em, skoro jest to ogólnonarodowa tragedia?

Myślę, że powinniśmy starać się łączyć wszystkich w tej możliwości zadumy, oddania hołdu osobom, które wówczas zginęły. Nie wiem, czy przedstawiciele opozycji zgłaszali tego typu postulaty.

Pytają dzisiaj także, czy ktoś np. poprosił o zabranie głosu panią wicemarszałek Sejmu Barbarę Dolniak, wdowę po pośle Grzegorzu Dolniaku, przedstawicielkę opozycji w parlamencie.

Ja tutaj postrzegam to bardziej w takich kategoriach pewnej nieszczerości. Jeszcze wczoraj uczestniczyłem w kilku programach radiowych i telewizyjnych, gdzie przedstawiciele opozycji wręcz się przekrzykiwali i podawali po 150 argumentów, dlaczego oni nie będą nie tylko zabierać głosu, ale dlaczego nie będą obecni na tych uroczystościach. Przedstawicielka Nowoczesnej, przedstawiciel PSL-u, przedstawiciel Platformy Obywatelskiej. Wszyscy chcieli się wyłączyć z tych uroczystości. Uważam, że to źle.

Część rodzin smoleńskich mówi, że zaproszenia na te uroczystości były wysyłane w ostatniej chwili, do tego mailami - w piątek i w sobotę. Wirtualna Polska podaje, że część rodzin właśnie z tego powodu chce te uroczystości zbojkotować.

Szukajmy tego, co nas łączy a nie tego, co może dzielić. Uważam, że to jest wielka tragedia nas wszystkich, wszystkich Polaków. Oprócz prezydenta zginęli także przedstawiciele wszystkich klubów parlamentarnych, także zginęli biskupi wszystkich największych wyznań w Polsce, biskupi katoliccy, prawosławni, przedstawiciele kościołów protestanckich... To jest coś, co nas powinno łączyć.

Pytanie, czy połączy pomnik, który stanął na Placu Piłsudskiego i jutro będzie odsłonięty. Pytanie, dlaczego w wypadku tego pomnika i Placu Piłsudskiego nie zadziałała zasada "Vox populi - vox dei", którą niedawno przywoływał prezes Kaczyński. Mieszkańcy Warszawy mówili w sondażach, że Plac Piłsudskiego to nie jest dobre miejsce dla tego pomnika. Prawo i Sprawiedliwość nie posłuchało.

Zadecydowała wola narodu. Warszawa jest stolicą Polski.

Ale wola narodu w jaki sposób została wyrażona w tej właśnie sprawie, że pomnik ma stanąć na Placu Piłsudskiego?

Polacy chcą upamiętnienia. Pamiętajmy, że...

Chcą upamiętnienia, to pokazują sondaże CBOS-u od lat. Ale czy był sondaż, który pokazywał: Polacy chcą pomnika na Placu Piłsudskiego?

Nie sprowadzajmy tego już do tak wąskich zagadnień.

To jest dość istotna kwestia, panie pośle, naprawdę.

Myślę, że pewnym grzechem pierworodnym... Nie chcę się doszukiwać jakichś złych intencji, ale skoro pan redaktor mnie pyta, muszę odpowiadać, dać się wciągać wręcz w tę rozmowę... Odpowiem. Grzech pierworodny został popełniony przez Hannę Gronkiewicz-Waltz, która jako prezydent Warszawy i wiceprzewodnicząca PO nie wyraziła zgody na upamiętnienie wszystkich 96 ofiar katastrofy przed pałacem prezydenckim. W tym miejscu, gdzie gromadzili się Polacy i oddawali cześć tym osobom, które zginęły w trakcie tragedii smoleńskiej. Podnoszono wówczas absurdalne argumenty. Platformie pomnik świateł kojarzył się z faszyzmem. To absolutna aberracja umysłowa.

Ta dyskusja powróci w części internetowej naszej rozmowy. Teraz jeszcze króciutko. Pytanie o pieniądze, panie pośle. Słyszy pan, że posłowie, senatorowie i samorządowcy mają zarabiać mniej. Jeśli posłowie będą zarabiać mniej, to będzie więcej chętnych do pracy europarlamencie. Koledzy zaczną kopać dołki pod panem.

A ilu kolegów zacznie kopać dołki pod przewodniczącym Tuskiem, który zarabia 31 tysięcy euro miesięcznie?

A nie krępuje pana to, że pańska pensja jest wyższa niż pensja polskiego premiera?

To jest system ogólnoeuropejski. My jako grupa EKR-u wielokrotnie zgłaszaliśmy postulaty ograniczenia wpływów finansowych europosłów.

Natomiast w Polsce posłowie PiS-u mówili, że trzeba podnieść pensje i premiera, i prezydenta, i ministrów. Dzisiaj słyszymy, że trzeba zabrać pieniądze parlamentarzystom. To jest konsekwentne?

Mamy do czynienia z konsekwentnym wykonywaniem woli narodu. Wola narodu jest dla PiS najwyższym rozkazem. Skoro społeczeństwo uważa, że te wynagrodzenia należy ograniczyć, a 72 proc. respondentów powiedziało że tak, a 16% że nie, to chcemy wykonać wolę naszych wyborców.   

Karski: Nie idzie się do polityki po pieniądze

W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM nasz gość odniósł się także, do bulwersującej społeczeństwo sprawy nagród, które Beata Szydło przyznała członkom swojego rządu. Teraz politycy PiS muszą przekazać te pieniądze na Caritas. "Jestem przekonany, że wszyscy zwrócą te nagrody, a jeśli pan redaktor mnie zapyta skąd taka pewność - odpowiem z doświadczenia życiowego". "Wykonywanie funkcji publicznych, to nie jest zarabianie pieniędzy. Nie po to się idzie do polityki" - podsumował sprawę rządowych nagród Karol Karski, polityk Prawa i Sprawiedliwości.