"Chcemy, by władze, media zaczęli na poważnie patrzeć na zmiany klimatyczne, które są zagrożeniem dla naszej cywilizacji" – mówiła Anna Pawłowska, gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM. Aktywistka Młodzieżowego Strajku Klimatycznego podkreślała, że młodzi ludzie domagają się od rządu ogłoszenia stanu kryzysu klimatycznego. "To jest zobowiązanie medialne. Ludzie w końcu zrozumieją, że klimat to jest priorytet, że musimy coś z tym zrobić" - argumentowała. Nawiązując do dzisiejszego strajku na rzecz klimatu, stwierdziła: "Osiągnęliśmy dziś coś niesamowitego. 71 miast w Polsce to jest duże osiągnięcie". "Musimy jako Europa, jako Polska musimy działać" – apelowała.

W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Anna Pawłowska zapowiedziała dalsze strajki. Młodzieżowy Strajk Klimatyczny zamierza protestować co miesiąc. Aktywistka rozwiała też wątpliwości, czy Młodzieżowy Strajk Klimatyczny ma ambicje polityczne: "Pozostaniemy ruchem społecznym. Nie wydaje mi się, żebyśmy przekształcili się w partię polityczną". Młodzi aktywiści nie mają jednak złudzeń, że ich protesty wywołają natychmiastową reakcję polityków. "My sobie zdajemy sprawę z tego, że to się nie ruszy szybko" - podsumowała Pawłowska.




Marcin Zaborski, RMF FM: Na początek mapa: Białystok, Siedlce, Olsztyn, Rumia, Konin, Piła, Rzeszów, Częstochowa i tak mógłbym jeszcze wymieniać kilkadziesiąt miast, bo tam wszędzie młodzi ludzie wyszli na ulicę. Rozumiem, że chcieli państwo dzisiaj pooddychać świeżym powietrzem.

Anna Pawłowska, Młodzieżowy Strajk Klimatyczny: W sumie to nie tylko świeżym powietrzem. Tutaj chodzi głównie o to, żebyśmy w ogóle mieli przyszłość, ponieważ zmiany klimatyczne bardzo nam ograniczają nasze perspektywy.

Po co ten strajk? Co chcecie nim osiągnąć?

Chcemy nim głównie osiągnąć to, żeby władze, media, oraz wszyscy, którzy mają decydujący głos, zaczęli na poważnie patrzeć na zmiany klimatyczne, które są zagrożeniem dla naszej cywilizacji i zaczęli jednak robić coś ku temu, żeby zmniejszyć skutki.

Robić coś... Macie konkretne pomysły, bo zerkam na wasze postulaty i czytam, że wzywacie rząd, żeby ogłosił stan kryzysu klimatycznego. Co w praktyce oznaczałoby ogłoszenie takiego stanu, poza tym, że to dość groźnie brzmi?

Żeby było jasne - stan kryzysu klimatycznego nie zobowiązuje w żaden sposób prawny.

To nie jest kategoria prawna?

Nie, to nie jest kategoria prawna, to jest jedynie zobowiązanie bardziej medialne.

Cóż z tego, że sobie ogłosimy w mediach, że mamy stan kryzysu klimatycznego? Będziemy się od tego lepiej czuli?

W momencie, w którym rząd powie oficjalnie, że tak, mamy problem, coś będziemy z tym musieli zrobić, to wtedy wszyscy ludzie do końca zrozumieją, że klimat to jest priorytet i że my naprawdę musimy coś z tym zrobić, ponieważ sama nazwa wskazuje - to jest kryzys klimatyczny.

A ma pani poczucie, że ten wasz dzisiejszy protest został poważnie potraktowany przez polityków?

Ja jeszcze nie wiem dokładnie, jaki był odzew medialny, jeśli chodzi o nasz protest. Wiem, że na pewno bardzo dużo organizacji nas wspierało, między innymi PAN, ZNP też nas wspierało - żeby było jasne - to nie były wagary.

Nie będzie kar za to, że poszliście na wagary?

Oficjalnie nie można, to jest strajk, my mamy prawo do tego jako jednostki. Wydaje mi się, że na pewno osiągnęliśmy dzisiaj coś niesamowitego, bo 71 miast w całej Polsce to jest duże osiągnięcie.

Napisaliście list do polityków, przede wszystkim do liderów tych największych partii politycznych i piszecie tak: "Apelujemy do was o zapewnienie nam i kolejnym pokoleniom realnej szansy na przetrwanie". Ktoś już odpowiedział na ten wasz pisemny apel?

Odpowiedziała tylko jedna posłanka z Zielonych - chwilowo nie jestem w stanie sobie przypomnieć jej nazwiska, ale wiem, że coraz więcej polityków zaczyna na to zwracać uwagę.

Może dlatego, że jest kampania wyborcza i trzeba zareagować?

To na pewno. Jak młodzi w końcu zabierają głos, to jednak wskazuje, że coś jest chyba nie tak.

Ale rozmawiamy o tym nie od dzisiaj i przywołam choćby premiera Morawieckiego, który w naszym studiu mówił tak: "W obszarze zmian klimatycznych Polska nie tylko nie ma sobie nic do zarzucenia, ale też jesteśmy jednym z państw, które najbardziej znacząco redukują emisję CO2 i poprawiają jakość powietrza".

To jest żart. My mamy jednego z największych trucicieli całej Europy - Bełchatów, który rocznie emituje giga tony węgla i teraz mamy plan na Ostrołękę C, która jest bardzo nierentownym pomysłem, ale jest kolejną elektrownią węglową, więc nie, to jest nieprawda.


Słyszy pani pewnie często takie pytanie: cóż z tego, że my będziemy ograniczać emisję CO2 tutaj w Polsce, skoro są dużo bogatsze od nas kraje, wielkie kraje, które w ogóle się tym problemem nie zamierzają przejmować i dalej chcą truć i dalej chcą wpływać na klimat w sposób negatywny. 

Rozumiem, co ludzie przez to próbują przekazać, że na przykład Chiny teraz podpisały jakąś kolejną, wielką umowę na kolejną, dużą elektrownię, że Stany Zjednoczone z obecnym prezydentem...no raczej nie zapowiada się na coś dalszego.

No słyszy pani Donalda Trumpa, który mówi tak: "Nie wierzę w globalne ocieplenie, nie wierzę w to, że ono zaszkodzi gospodarce amerykańskiej. Globalne ocieplenie to jest ściema!" - tak mówi prezydent Stanów Zjednoczonych.

To powinien wrócić do podręczników i posłuchać naukowców.

Możemy tak sobie powiedzieć, tylko on podejmuje decyzje dotyczące gospodarki, klimatu itd.

Ja wiem, ja zdaję sobie sprawę z tego, ale jednak wracając do poprzedniego pytania - Polska miała bardzo duży głos, szczególnie ostatnio, kiedy zablokowała dyrektywę europejską, żeby osiągnąć zero emisji netto do 2050 roku. Więc, prosiłabym, żeby też państwo nie myśleli, że Polska nie ma w ogóle głosu w sprawie polityki klimatycznej na skalę europejską. Po drugie - my musimy zacząć działać i musimy jako Europa, jako Polska w ogóle, musimy działać, ponieważ jeżeli wszyscy będą czekali na duże państwo, to nic się nie ruszy. Będziemy czekać na osoby, której nie ma.

To zostawmy wielkie państwa, średnie państwa i małe państwa. Spójrzmy na siebie, bo kiedy zapytamy tak: czy chcesz walczyć z globalnym ociepleniem? To pewnie wielu powie: tak oczywiście to jest bardzo, bardzo ważne. Ale kiedy zapytam konkretnie, czy chcesz na przykład zrezygnować z podróży samolotem na wakacje? To już tak wielu chętnych do takiej rezygnacji nie będzie.

Oczywiście, zmiany klimatyczne, jeżeli... Po pierwsze, tutaj jest jeden, podstawowy błąd - zmiany klimatyczne nie zostaną, ich skutki nie zostaną zredukowane w momencie, w którym my np. przestaniemy latać samolotami albo jeździć samochodami.

Pani nie lata samolotem?

Ja osobiście nie.

I nie będzie pani latać samolotem? Żeby ratować planetę?

No będę starać się tego nie robić jednak. Ale nie to właśnie jest najistotniejsze.

Bo fizyk, prof. Szymon Malinowski mówił mi kiedyś tak: "Kwestia np. rezygnacji z wyjazdu na wakacje samolotem, to jest bardzo duży wkład w walkę z globalnym ociepleniem". Myślę, że słuchacze, kiedy słyszą takie hasło, no to jednak za taką walkę z globalnym ociepleniem w wielu przypadkach podziękują.

Nie no oczywiście, tylko proszę też pamiętać, że zmiany jednostkowe nas nie zbawią. My potrzebujemy tutaj się pozbyć właśnie takiej dużej elektrowni jak Bełchatów. I to zmiany systemowe powinny właśnie wywrzeć na ludziach zmiany swoich wyborów. To nie powinno być tak, że my najpierw, żeby się usprawiedliwić, żeby czuć się lepiej, zrezygnujemy z tego samochodu, z tego samolotu, z tego mięsa. To właśnie ma być tak, że to rząd musi najpierw podjąć odpowiednie decyzje. I z tym wszystko pójdzie.

To ok. Ale jeden konkretny pomysł na to, żebym poczuł się lepiej, że rzeczywiście pomagam światu, przyszłym pokoleniom. Co mogę zrobić w domu? Jakie są domowe sposoby na walkę z ociepleniem klimatu? Co pani robi, żeby pomóc planecie?

Jak już mówiłam wcześniej, zmiany jednostkowe bardzo mało się przyczyniają do tego. Ale samodzielnie, żebym ja, jako Ania Pawłowska czuła się lepiej, ja np. staram się nie jeść mięsa. Jestem na etapie takim, że jestem już jaroszem i idę w kierunku właśnie wegetarianizmu. Też np. dzisiaj jadąc na wywiad odmówiłam tego, żeby ktoś po mnie przyjechał samochodem, tylko sama przyjechałam komunikacją miejską.


Ale tak od święta, rozumiem, bo na co dzień korzysta pani z samochodu?

Nie.

Też nie?

Nie. Ja samodzielnie jeżdżę komunikacją miejską i jak moi rodzice mówią, że: "Nie, pojedźmy tam samochodem", to zwykle, i to moi rodzice mogą potwierdzić, bardzo często mówię, że: "Nie, ej, poczekajcie, możemy pojechać tramwajem, autobusem, naprawdę, albo rowerem".