Antoni Macierewicz /Archiwum RMF FM

Mam odmienne oczekiwania wobec nowego rządu niż większość komentatorów tak "z lewa", "centrum", jak "z prawa". Z tymi pierwszymi nie łączy mnie narzekanie na "łamanie" przedwyborczych obietnic personalnych. Śmieszy mnie rwanie włosów z głów z powodu obsady "złowrogiego" Antoniego Macierewicza na czele resortu obrony, kiedy przed wyborami "najbardziej prawdopodobnym szefem MON-u" miał być przecież "gołąb" Jarosław Gowin! Z drugiej strony nie zgadzam się z krytykami obecności w nowym układzie Gowina i Zbigniewa Ziobry, bo pamiętam, że jest to gabinet koalicyjny o nielicznej większości, więc kompromisy z obu liderami były konieczne. Dla jednych krytyków rząd zdominowali "radykałowie", dla innych jest on efektem presji "lobbystów".                 

Obce są mi podobne emocje i oceny. Nim przedstawię własne nadzieje i zastrzeżenia związane z nową władzą, dokonam pewnego rozróżnienia, zasygnalizowanego już przeze mnie w tytule mojego felietonu. Zgodnie z moimi obserwacjami w czasie rodzenia się kolejnej Rady Ministrów - z jednej strony mamy rząd żądań, a z drugiej rząd dążeń . Nowy polski rząd według żądań obecnego układu III RP ma być : grzeczny wobec państw ościennych, zwłaszcza Niemiec i Rosji, bezproblemowy w relacjach ze światową finansjerą, pełen galanterii wobec zagranicznych korporacji, przesympatyczny dla służb specjalnych, z podkreśleniem byłych oficerów WSI,   ugrzeczniony wobec największych swoich wrogów w mediach oraz wspaniałomyślny wobec dotychczasowej władzy PO-PSL.     

Jeremiady zatroskanych, bezustanne skargi i biadolenia z powodu rzekomego zagrożenia demokracji oraz jej najwyższych wartości, takich jak wolność osobista i los ludzkiej jednostki, wpisują się właśnie w taką paranoidalną linię. Według krzyczących wniebogłosy Kasandr, Jarosław Kaczyński i jego "żołnierze": zdyskredytują nasz kraj w Unii Europejskiej, pogrążą nas w oczach Merkel, wciągną w wojnę z Putinem, ogołocą zagraniczne banki z ostatniej złotówki, ba! z ich "wdowiego grosza", zakażą ex-premier Kopacz promowania "Biedronki" pod karą wieloletniego więzienia o chlebie i wodzie (wyłącznie z krajowych sieci marketów), a także ujawnią agenturę GRU, pardon! polskich patriotów w mundurach z powrotem zatrudnionych przez poprzedni rząd.         

Anarchia zapanuje niewątpliwie w kraju nad Wisłą! Gwarantem chaosu będzie oczywiście nowy minister obrony Antoni Macierewicz, jak wiadomo wielokrotny zbrodniarz, autor takich przestępstw przeciwko państwu jak: ujawnienie kapusiów PRL-owskiej bezpieki mających czelność robić polityczne kariery po 1989 roku, oraz likwidacja WSI, czyli przez nikogo nigdy wcześniej nie zweryfikowanej komunistycznej wojskowej policji politycznej, sowieckiej a później rosyjskiej kuźni kadr. Przypomnę, że to ten sam Macierewicz, który popełnił później jeszcze poważniejszą zbrodnię stanu: ośmielił się nie zgodzić z wersją przyczyn "katastrofy" smoleńskiej wysmażoną przez niejaką Tatianę Anodinę oraz moskiewskie echa w Polsce, w pewnym okresie  zamienionej w jedno wielkie pudło rezonansowe płk. Putina.                


W momencie, gdy owa Anodina musi się salwować ucieczką z neosowieckiej ojczyzny, smoleńskie przestępstwo Antoniego Macierewicza nabiera charakteru symbolu. Wyznaczenie takiego człowieka na ministra obrony jest niewątpliwie gestem prowokacyjnym wobec naszych "przyjaciół Moskali". Jeszcze generalica zacznie "sypać" na wygnaniu we Francji! To może być woda na młyn takich Macierewiczów! Wojna wisi na włosku! Niektórzy redaktorzy pewnie mają przygotowane menażki i ćwiczą strzelanie do sylwetki nacierającego wroga. Po co to Polsce, się pytam? Nie lepiej położyć lagę na tym całym Smoleńsku? Przecież taki Macierewicz może zacząć grzebać w śledztwie "naszej" wojskowej prokuratury! Znając jego wścibski myśliwski nos jeszcze coś, nie daj Boże, odkryje!           

Innym niebezpiecznym człowiekiem w rządzie jest Zbigniew Ziobro. On też - jako minister sprawiedliwości a może także niedługo jako Prokurator Generalny - zacznie się jeszcze bacznie przyglądać, co działo się w naszym kraju tuż przed i zaraz po 10 kwietnia 2010 roku? Jest wiele tajemniczych decyzji, na które mógłby rzucić światło. Jest parę zagadek, które, gdyby tylko zechciał, mógłby publicznie rozwiązać. I nie szłoby tu tylko o jakąś skorumpowaną płotkę w lekarskim kitlu. W grę wchodziłyby prawdziwie kontynentalne tuzy, w randze "króla" a raczej "królika Europy", czy ambasadora w Hiszpanii. Tym bardziej, że pomocą mógłby tu posłużyć nowy koordynator spec-służb Mariusz Kamiński, który już coś niecoś wie o aferach w kraju z rosyjskimi służbami specjalnymi w tle.                     

Zdecydowanie więc "obóz żądań wobec rządu" nie może pozwolić na to, by wyżej wymienione osoby mogły sobie swobodnie popracować w nowym rządzie. Festiwal utuskiwań, pardon, utyskiwań na nowych ministrów zanim jeszcze objęli swe stanowiska to stugardłowy medialny chór. Oczywiście wszyscy są niezwykle zatroskani wyłącznie o demokratyczne standardy, o nic więcej! Tylko spiskowcy i ironiści tacy jak ja kpią stentorowym głosem z tej ich dbałości o jakość demokracji, wietrząc w niej zwykły strach przed ujawnieniem skali podłości i zwykłej zdrady. Przyjąłem ton kabaretowy, bo wyżej wymienione zarzuty wobec nowego gabinetu wydają mi się po prostu zabawne w swoich ledwie skrywanych intencjach. Pozwólcie, że wrócę teraz do powagi.            

Ja reprezentuję... oczywiście w tym felietonie reprezentuję samego siebie, są to bowiem moje prywatne obserwacje i subiektywne spostrzeżenia ... ale zakładam, że nie jestem odosobniony w swoich sądach i nadziejach. Otóż reprezentuję - w odróżnieniu od "obozu żądań wobec rządu" - "zespół dążeń". Rząd - jakikolwiek, polski gabinet - ma według mnie dążyć do konkretnych celów i jeśli to robi, uznaję go za swój. Jeśli tego nie robi, dystansuję się od niego, a jeżeli robi coś wręcz przeciwnego traktuję go jako swojego wroga, tak: wroga. Nazywam sprawy po imieniu. Rządy Tuska i Kopacz oraz prezydenturę Komorowskiego uważam za najgorszy czas  w polskiej historii najnowszej. Była to - moim zdaniem - nasza "wielka smuta" groźniejsza dla Polski nawet niż czas kliki SLD.                

Abolicja wobec najbardziej skompromitowanych ludzi wcześniej niepodzielnie panujących w kraju to - według mnie - najgorszy scenariusz. "Afera marszałkowa", w którą uwikłany był ex-prezydent Komorowski i "putinowska intryga" Tuska wymierzona w Lecha Kaczyńskiego, zakończona smoleńską hekatombą to z mojej perspektywy dwie najważniejsze sprawy do sprawiedliwego osądzenia. Zdaję sobie jednak sprawę, że większość Polaków, nawet tych którzy głosowali na PiS, jest bardziej zainteresowana sprawami bytowymi. Tu mam największe wątpliwości. Mateusz Morawiecki - człowiek lobby bankowego - jako wicepremier gospodarczy to dla mnie niepokojący sygnał. Rolą globalnej oligarchii finansowej w kreowaniu rządu zajmę się jednak później. Na razie - czekam.