Piłkarze Rakowa Częstochowa wywalczyli Superpuchar Polski. W sobotni wieczór w Poznaniu pokonali 2-0 mistrza Polski, Lecha.

Zawodnicy Rakowa to zdobywcy Pucharu Polski.

Podopieczni Marka Papszuna w dwóch ostatnich latach sięgali po krajowy Puchar oraz Superpuchar.

Zwycięstwo Rakowa z Lechem było w pełni zasłużone, a mogło być znacznie wyższe, dwukrotnie poznaniaków uratował słupek.

Trener gospodarzy John van den Brom zapowiadał, że w jego zespole nastąpią zmiany w porównaniu do meczu eliminacji Ligi Mistrzów z Karabachem Agdam. Nie sięgnął jednak po głębokie rezerwy, bowiem przeciwko Rakowowi wystąpiło kilkoro piłkarzy, którzy zagrali z Azerami. W ataku po bardzo długiej przerwie wystąpił Artur Sobiech, zadebiutował też pozyskany w przerwie letniej Gruzin Giorgi Citaiszwili, a jego rodak Nika Kwekweskiri niespodziewanie pojawił się na środku defensywy.

Trener Papszun nie musiał oszczędzać swoich podopiecznych, bowiem częstochowianie do pucharowej rywalizacji przystąpią dopiero 21 lipca. Szkoleniowiec wicemistrza kraju starcie o superpuchar potraktował jako próbę generalną przed inauguracją ligowego sezonu.

Przemeblowany Lech długo nie mógł odnaleźć swojego rytmu. Goście sprawiali lepsze wrażenie, prezentując bardziej poukładaną grę, choć w ofensywie brakowało im konkretów. O ile Raków jeszcze próbował stwarzać sytuacje, tak mistrzowie Polski w ogóle nie mieli atutów w ataku. Groźniej pod bramką Vladana Kovacevicia zrobiło się dopiero w 41. minucie, kiedy to do dośrodkowania Adriela Ba Loua minimalnie spóźnił się Artur Sobiech.

Dwie minuty później było 1-0 dla częstochowian. Po wrzutce Ivi Lopeza w piłkę nie trafił Ivan Tudor, czym zmylił dwóch obrońców Lecha, którzy nie zdołali przeciąć podania. Akcję z bliska zamknął Bogdan Racovitan.
Poznaniacy jeszcze przed przerwą zerwali się do bardziej zdecydowanych ataków. Po strzale Jespera Karlstroema Kovacevic odbił piłkę przed siebie, a Sobiech znów minimalnie spóźnił się z dobitką.

Ponad 15 tysięcy kibiców w Poznaniu liczyło, że lechici wyjdą na drugą połowę odmienieni. Tak się jednak nie stało, bo Raków nadal miał grę pod kontrolą. Już trzy minuty po wznowieniu gry mogło być 2-0, ale słupek przyszedł w sukurs Filipowi Bednarkowi. Po tej sytuacji gospodarze przeprowadzili kontrę, lecz Citaiszwili tuż przed polem karnym został nieprzepisowo zatrzymany przez Lopeza.

W kolejnej akcji goście podwyższyli wynik. Mateusz Wdowiak miał bardzo dużo swobody w polu karnym, mógł spokojnie prowadzić piłkę i dokładnie przymierzyć.

Po 50 minutach emocje się skończyły. Holenderski szkoleniowiec "Kolejorza" na boisko posyłał kolejnych nowych zawodników, zadebiutowali Afonso Pingot i Maksymilian Pingot, ale obraz gry niewiele się zmieniły. Indywidualne próby poznaniaków nie przynosiły efektów. Tuż przed końcem Dani Ramirez próbował z dystansu pokonać Kovacevicia, ale uderzył tuż nad poprzeczką.

Piłkarze Rakowa grali rozsądnie, szanowali piłkę i regulowali tempo gry. Ich akcje sprawiały więcej zagrożenia, a w końcówce znów słupek uratował Lecha od wyższej porażki.

Lech Poznań - Raków Częstochowa 0-2 (0-1)

Bramki: 0-1 Bogdan Racovitan (43), 0-2 Mateusz Wdowiak (51).

Żółte kartki - Lech Poznań: Jesper Karlstroem, Nika Kwekwesikiri, Giorgi Citaiszwili, Dani Ramirez. Raków Częstochowa: Ioannis Papanikolaou, Ivi Lopez, Ben Lederman, Milan Rundic.

Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 15 898.

Lech Poznań: Filip Bednarek -  Alan Czerwiński, Nika Kwekweskiri, Antonio Milic, Barry Douglas - Adriel Ba Loua (74. Michał Skóraś), Jesper Karlstroem (64. Afonso Sousa), Filip Szymczak, Radosław Murawski (74. Maksymilian Pingot), Giorgi Citaiszwili (74. Kristoffer Velde) - Artur Sobiech (58. Dani Ramirez).

Raków Częstochowa: Vladan Kovacevic - Bogdan Racovitan, Zoran Arsenic, Milan Rundic - Fran Tudor, Ioannis Papanikolaou (84. Igor Sapała), Ben Lederman (88. Szymon Czyż), Patryk Kun - Mateusz Wdowiak (78. Władysław Koczerhin), Vladislavs Gutkovskis (78. Sebastian Musiolik), Ivi Lopez (84. Wiktor Długosz).