W Grodzisku Wielkopolskim spotkały się zespoły, które w tym sezonie nie zdobyły jeszcze punktu i nie strzeliły bramki. Obie ekipy poprawiły tylko część tej statystyki. Po trzeciej kolejce Warta i Piast mają po jednym punkcie, ale nie przełamały niemocy w ataku.

W pierwszej połowie z boiska wiało nudą, oba zespoły nie potrafiły stworzyć ani jednej groźnej sytuacji. Po pierwszych wyrównanych minutach, bardziej doświadczeni gliwiczanie zaczęli przejmować kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Formacje gospodarzy przesunęły się w kierunku własnej bramki, ale też defensywa, wzmocniona debiutującym w Warcie Janem Grzesikiem (ostatnio ŁKS Łódź) radziła sobie całkiem dobrze z nieco chaotycznymi i wolnymi atakami rywala.

NIE PRZEGAP: Jari Huttunen wygrywa Rajd Śląska 2020!

Podopieczni Piotra Tworka swoich szans szukali głównie w kontratakach, ale też mieli spore kłopoty w ich wyprowadzaniem. W 14. min. szybki rajd lewą stronę przeprowadził Mateusz Kuzimski, która ograł Jakub Czerwińskiego, ale do jego podania nie zdążyli koledzy z drużyny. Warciarze wywalczyli kilka rzutów rożnych, ale ich wykonanie pozostawiało wiele do życzenia.
W 28. min po uderzeniu Tomasz Jodłowca piłkę zablokował jeden z obrońców Warty. Goście domagali się podyktowania rzutu karnego, ale arbiter Jarosław Przybył po konsultacji z wozem VAR-u, nakazał kontynuować grę.

W szatni gospodarzy musiały paść ostre słowa, bo krótko po wznowieniu gry warciarze zaatakowali z animuszem. Jakość wykończenia akcji nadal pozostawiała jednak wiele do życzenia. Strzał Roberta Janickiego był za słaby, by zaskoczyć Frantiska Placha, a Mateusz Kuzimski i Mateusz Kupczak posłali piłkę tuż nad poprzeczką.

To jednak gliwiczanie byli bliscy objęcia prowadzenia. Po dośrodkowaniu Martina Konczkowskiego główkował Jodłowiec, lecz znakomitym refleksem popisał się Adrian Lis.
Mecz toczył się w znacznie żywszym tempie niż to miało miejsce przed przerwa, a poznaniacy nadal stwarzali większe zagrożenie. Nieco więcej kłopotu Plachowi sprawiło uderzenie Mariusza Rybickiego; piłkę złapał na raty.

Ostatnie fragmenty tego przeciętnego meczu były dość emocjonujące. Trenerowi Warty i jego piłkarzom serce znów zadrżało, bowiem piłka trafiła w rękę Kupczaka, którą trzymał ją na klatce piersiowej. Sędzia zwlekał z podjęciem decyzji, ale uznał, że podopiecznym Waldemara Fornalika nie należy się "jedenastka".

Beniaminek zwietrzył szansę na pełną pulę, a trener Tworek nakazał swoim piłkarzom atakować rywala już na ich połowie. Niewiele to zmieniło, a podział punktów, choć sprawiedliwy, nie mógł zadowolić żadnej ze stron. 

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Straty odrobione. Remis Cracovii ze Stalą Mielec