​Piłkarze Lecha Poznań pokonali po dogrywce białoruski Szachtior Soligorsk 3:1 (1:0, 1:1) w rewanżowym meczu 2. rundy eliminacyjnej Ligi Europejskiej i awansowali do następnej fazy rozgrywek. Pierwsze spotkanie zakończyło się remisem 1:1.

Dobre, ale przede wszystkim emocjonujące spotkanie obejrzeli kibice w Poznaniu. Lech prowadzony od nowego sezonu przez Ivana Djurdjevica z meczu na mecz spisuje się coraz lepiej. Pokazał sporo efektownej gry, ale też brakowało skuteczności. Dopiero w dogrywce "Kolejorz" wykazał swoją wyższość, a bohaterem dnia był Duńczyk Christian Gytkjaer, który zaliczył hat-tricka.
Ponad 16 tysięcy widzów miało powody do radości, ale jeszcze tydzień temu wydawało się, że Lech znów zagra przy pustych trybunach. To konsekwencja kary, jaką nałożył wojewoda wielkopolski za ekscesy kibiców podczas meczu ostatniej kolejki poprzedniego sezonu z Legią Warszawa. Wojewoda w sobotę ograniczył karę i kibice mogli pojawić się na trybunach.

Trudno ocenić, czy to wsparcie fanów tak podziałało na lechitów, bowiem do przerwy dominowali na boisku, a po akcjach duetu Wołodymyr Kostewycz - Gytkjaer ręce same składały się do oklasków. Gospodarze po pierwszej połowie powinni prowadzić różnicą kilku bramek, ale tylko raz był w stanie pokonać Andrieja Klimowicza. Duńczyk trafił później w poprzeczkę, a z kilku metrów główkował prosto w ręce bramkarza. Momentami brakowało mu precyzji albo cierpliwości.
Piłkarze Szachtiora po stracie gola na krótko przejęli inicjatywę, ale też w ostry sposób próbowali powstrzymywać kolejne ataki Lecha. Niemiecki arbiter w ciągu kilkudziesięciu sekund dwukrotnie ukarał zawodników gości Maxa Ebonga i Igora Burko żółtymi kartkami. Jak się później okazało, że to był początek kartkowego festiwalu.

Białorusini do przerwy też mieli swoje okazje, bowiem poznańska defensywa popełniała błędy. W 26. minucie Norweg Thomas Rogne nie przeciął podania Burki do Elisa Bakaja, ale albański napastnik uderzył tuż obok słupka.
Po zmianie stron pojedynek nie był już prowadzony w tak szybkim tempie. Poznaniacy dążyli do podwyższenia wyniku, ale też musieli się pilnować, bo bramka dla rywali rozpoczynała praktycznie rywalizację od początku. 
W 68. minucie drużyna z Soligorska mogła wyrównać, ale strzał Burko otarł się o jednego z lechitów i piłka minęła światło bramki. Chwilę później po rzucie rożnym Buric złapał piłkę i kilkudziesięciometrowym wykopem uruchomił Joao Amarala. Nowy napastnik "Kolejorza" był bliski pokonania Klimowicza, ale golkiper gości szczęśliwie nogami odbił strzał.

Wydawało się, że gospodarze mają spotkanie pod kontrolą, gdyż rywalom trudno było konstruować akcje, które mogłyby ich zaskoczyć. Tymczasem wyrównujący gol padł w dość szczęśliwych okolicznościach. W polu bramkowym Lecha doszło do ogromnego zamieszania, piłkę próbowało wybić trzech zawodników gospodarzy, w pewnym momencie Buric miał już ją w rękach, ale ostatecznie Denis Łaptiew piętą posłał futbolówkę do siatki. 

W końcówce podopieczni Djurdjevica grali dość nerwowo i łatwo tracili piłkę. Goście sprawiali z kolei wrażenie już nieco zmęczonych i najwyraźniej czekali na dogrywkę.
W niej było widać lepsze przygotowanie fizycznego poznaniaków, którzy już po czterech minutach znów wyszli na prowadzenie. Znakomitą akcję przeprowadził Amaral, a Gytkjaerowi nie wypadało już nie trafić. Portugalczyk chwilę później popisał się efektownym dryblingiem, lecz Klimowicz nie dał się zaskoczyć.

Szachtior z każdą minutą tracił siły, zawodnicy trenera Siergieja Taszujewa nie nadążali za lechitami, którzy w kilku sytuacjach mogli się lepiej zachować. W drugiej części dogrywki znów nieprzeciętne umiejętności pokazał Amaral, ale po raz kolejny bramkarz gości wykazał się refleksem.
Ostatnie minuty przyniosły sporo emocji, ale już nie do końca sportowych. W 118. minucie kolejna akcja Amarala zakończyła się trzecim trafieniem Gytkjaera. Chwilę wcześniej czerwoną kartkę za niesportowe zachowanie otrzymał Sergiej Bałanowicz. Białorusini kończyli spotkanie jednak nie w dziesiątkę, a w ósemkę, bowiem tuż przed ostatnim gwizdkiem doszło do przepychanek między  piłkarzami obu zespołów i arbiter odesłał do szatni Łaptiewa i Pawła Rybaka.

Kolejnym rywalem poznaniaków będzie KRC Genk, który awans wywalczył dzień wcześniej. Po raz drugi pokonał zespół Fola Esch z Luksemburga, tym razem 4:1 na wyjeździe (u siebie zwyciężył 5:0). W belgijskiej ekipie występuje były piłkarz m.in. Pogoni Szczecin Jakub Piotrowski.

(ł)