Urszula Radwańska odpadła z rywalizacji w drugiej rundzie wielkoszlemowego turnieju tenisowego na trawiastych kortach w Wimbledonie (pula nagród 22,56 mln funtów). Przegrała 6:4, 3:6 4:6 z Amerykanką Alison Riske.

Drugi mecz w turnieju młodszej z sióstr Radwańskich miał się początkowo odbyć wczoraj, ale uniemożliwiło to przyjście głębokiego niżu znad Szkocji. Przyniósł on intensywne opady deszczu, które ze sporadycznymi przerwami zatrzymały się nad Londynem.

Opady nie ustawały też dziś do wczesnych godzin popołudniowych, a dopiero krótko przed godziną 14 udało się rozpocząć mecze na bocznych kortach. Nie obyło się jednak bez nerwów już podczas rozgrzewki, kiedy sędzia wyznaczony do prowadzenia tego spotkania zaczął kwestionować intensywny różowy kolor jednej ze sznurówek w bucie Polki. By rozwiać wątpliwości wykonał telefon do supervisora, a ten spojrzał na krakowiankę swoich "regulaminowym" okiem i stwierdził, że wszystko jest w porządku. W sumie sprawa nie jest taka oczywista, bowiem zgodnie z wimbledońskimi przepisami wciąż obowiązuje przepis, ze ubranie na korcie podczas turnieju musi być "dominująco białe", a odstępstwa w kwestii barw nie może przekroczyć dziesięciu procent powierzchni stroju.

Ostatecznie mecz Radwańskiej na korcie numer 17. rozpoczął się z ponad dwugodzinnym opóźnieniem. W jego trakcie na niebie wciąż przeważały gęste ciemne chmury, a chwilami trochę kapało. Jednak żadna z zawodniczek nie miała z tego powodu kłopotów z utrzymaniem równowagi i obie uniknęły przewrotek.

Na otwarcie pojedynku obie utrzymały pewnie swoje serwisy, ale przy stanie 1:1 doszło do obustronnych przełamań podań. Szybciej jednak nad nerwami zapanowała 22-letni krakowianka, obecnie 44. w rankingu WTA Tour, zdobywając trzy kolejne gemy, co dało jej prowadzenie 5:2. Wtedy Riske zerwała się do walki i zdołała odrobić stratę "breaka", wychodząc na 4:5. Chwilę później straciła jednak swoje podanie i pierwszego seta po 34 minutach gry.

Początek drugiej partii układał się po myśli Amerykanki, która zdobyła "breaka" w trzecim gemie. Utrzymując wypracowaną przewagę wyszła na 5:3, by ponownie przełamać podanie Polki, przy pierwszym setbolu, po kolejnych 46 minutach. Ten wynik wzbudził niezadowolenie Polki, a właściwie fakt, że nie wykorzystała kilku błędów rywalki, co skomentowała: "Czy musisz tak psuć ciągle jej wystawki?!".

Udało się jednak zapanować nad nerwami i w piątym gemie decydującego seta Radwańska zdołała przełamać podanie Amerykanki, ale natychmiast zrewanżowała się jej prezentem. Ponownie straciła swój serwis w dziesiątym i zarazem ostatnim gemie. Zanim do tego doszło obroniła dwa meczbole, ale nie wykorzystała też czterech piłek na wyrównanie na 5:5. Przegrała spotkanie po dwóch godzinach i 21 minutach.

Polka popełniła w nim 18 niewymuszonych błędów, o sześć mniej od przeciwniczki. O wiele słabiej za to wypadła w statystyce wygrywających uderzeń 16-43, bowiem w zdobytych punktach różnica była nieznaczna 94-99.

W tej sytuacji w rywalizacji singlistek pozostała jedna z dwóch Polek, które wzięły udział w 127. edycji Wimbledonu, Agnieszka Radwańska. Rozstawiona z numerem czwartym zawodniczka spotka się z Amerykanką Madison Keys.

24-latka z Krakowa broni 1400 punktów za ubiegłoroczny finał - jej pierwszy w Wielkim Szlemie - przegrany z Amerykanką Sereną Williams w trzech setach.