Rafał Majka próbował atakować na trasie 12. etapu kolarskiego Tour de France, ale ponownie stracił siły jeszcze przed finałowym podjazdem. Lider ekipy Bora-hansgrohe nie traci jednak nadziei, że jego forma będzie rosła i chce powalczyć na etapach w Pirenejach.

Musiałem spróbować czegoś dzisiaj, dla siebie, ale także dla mojego zespołu. Moje nogi nadal nie są w dobrym stanie, jestem daleki od mojej najlepszej formy, ale czułem się trochę lepiej niż przez ostatnich kilka dni. Muszę teraz odzyskać równowagę, wykorzystując kolejne płaskie etapy, aby być gotowym na Pireneje - tłumaczył Majka, cytowany na stronie internetowej niemieckiej drużyny.

Dzisiaj byłem świadkiem jednego z najtrudniejszych etapów górskich, jakie kiedykolwiek widziałem. Sprawiła to nie tylko trudna trasa, ale także istna bitwa w gronie kandydatów do czołowych miejsc, która trwała do ostatnich metrów. Wszyscy cierpieli na trasie, a my możemy być dumni, że wciąż mamy wszystkich ośmiu zawodników w wyścigu. "Rafa" (Majka - PAP), Lukas (Postelberger - PAP) i Gregor (Muehlberger - PAP) spisali się dzisiaj dobrze. Dodatkowo "Rafa" wyglądał dużo lepiej i to jest dobry znak. Trudno byłoby dzisiaj dojechać do mety w czołówce, więc nie ryzykowaliśmy wszystkiego. Jesteśmy na dobrej drodze, będziemy jeszcze mieli okazję do ataków w górach - podsumował występ dyrektor sportowy Bora-hansgrohe Patxi Vila.

Aktywny na trasie Majka kolejny raz nie utrzymał tempa czołówki na ostatnim z podjazdów i w efekcie przyjechał na metę ze stratą 15 minut, zajmując 27. lokatę. W klasyfikacji generalnej jest 21. ze stratą 28.38 do prowadzącego Brytyjczyka Gerainta Thomasa z ekipy Sky.

(m)