Rafał Kuptel to były reprezentant Polski w piłce ręcznej, a od kilku sezonów trener Gwardii Opole W poprzednim sezonie jego klub zajął w Superlidze 3. miejsce ustępując jedynie krajowym potentatom: PGE Vive Kielce i Orlen Wiśle Płock. Jak buduje się zespół, który stara się nawiązać walkę z drużynami, które wyróżniają się także w europejskim handballu?

Patryk Serwański, RMF FM: Panie trenerze jak przystąpić do roli, w której trzeba gonić ligowych krezusów i zasypywać przepaść pomiędzy PGE Vive Kielce i Orlen Wisłą Płock a resztą drużyn? Pan w Gwardii Opole udowodnił w poprzednim sezonie, że można nawiązać walkę z najlepszymi.

Rafał Kuptel: Na pewno trzeba mieć pomysł na stworzenie zespołu i trzeba go sukcesywnie budować. Ważna jest filozofia zespołu. Chodzi o to, by każdy czuł się ważny, by wiedział, że dokłada cegiełkę do wspólnego sukcesu. Po poprzednim sezonie straciliśmy Tolka Łangowskiego - jedną z naszych najważniejszych strzelb. Musimy sobie z tym poradzić, ale wierzę, że mamy zawodników, którzy mogą tą lukę w składzie wypełnić. Oczywiście przede wszystkim trzeba walczyć. Ograniczenia są tylko w naszej głowie.

Filozofia trenera to jedno, a łatwo było zawodników od początku przekonać do pewnych rzeczy? Bo czasami trudno z takimi blokadami sobie poradzić.

Jak mówię, ograniczenia są w naszych głowach. Nie oszukujmy się. Nasza liga nie ma wielkich pieniędzy. Są dwa-trzy kluby z poważnym budżetem. Reszta nie ma wielu środków. A jeżeli spojrzymy na zagraniczne zespoły, czy na piłkę nożną, to tam pracują całe sztaby trenerskie. U nas mamy głównego trenera i asystenta. Do zawodnika trzeba podchodzić bardzo indywidualnie, nad każdym pracować troszkę inaczej. I tego nam brakuje w piłce ręcznej. Trener musi nie tylko zbudować zespół, ale też poszczególnych zawodników, a do tego potrzebuje szerszego sztabu i współpracowników.

Czy będąc blisko ligi jako trener, widzi pan jakieś światełko w tunelu? To jakoś powoli, ale idzie w dobrą stronę?

Wydaje mi się, że tak. Jest szereg trenerów w moim wieku. Mamy doświadczenie międzynarodowe i próbujemy przełożył to na ligę. Nasze pokolenie zdobywało medale i jesteśmy w stanie wytłumaczyć chłopakom, że to jest do zrobienia, że to jest realne. Też kiedyś biliśmy jak oni, ale dzięki ciężkiej pracy coś osiągnęliśmy. Stworzyła się świetna reprezentacja. Wierzę, że ta obecna przemiana pokoleniowa w kadrze przyniesie też efekty. Tam są zdolni zawodnicy, ale potrzebują czasu, ogrania. W końcu staną się konkurencyjni na Mistrzostwach Świata czy Europy.

Piłka ręczna zaczyna czerpać z waszego pokolenia, tak jak zaczęła to robić jakiś czas temu siatkówka. Krzysztof Ignaczak czy Piotr Gacek są prezesami klubów. Piotr Gruszka czy Michał Winiarski zostali trenerami ligowych drużyn, Paweł Zagumny jest prezesem ligi.

To idealna droga także dla piłki ręcznej. Ale tu pokłony dla siatkówki, bo ma świetnie zorganizowane szkolenie młodzieży. I reprezentacje młodzieżowe zdobywają medale. U nas ostatni taki medal to rok 2002. A poprzedni? Nie pamiętam. Lata 70-te. To wszystko. Siatkówka ma takich juniorskich sukcesów zdecydowanie więcej i widać jak to się przekłada później na poziom seniorski. Fajnie, że byli siatkarze zajmują takie stanowiska, ale w piłce ręcznej musimy się skupić na szkoleniu.

Nie żal panu, że to, co udało się zbudować w poprzedniej dekadzie zostało jednak zaprzepaszczone jeśli chodzi o sukcesy męskiej reprezentacji?

To jest nasz ból. Mnie też to bardzo boli. Nie rozumiem niektórych zachowań moich kolegów, którzy postanowili zrezygnować z gry w kadrze powołując się na duże obciążenia. To samo jest w innych krajach: Francji, Hiszpanii. I tam zawodnicy nadal grają w reprezentacjach. U nas kilku zrezygnowało. Trzeba mieć trochę odpowiedzialności i świadomości, że gra w reprezentacji to wyróżnienie i jeśli jest się zdrowym, to trzeba w niej grać. Paru moich kolegów mogłoby pomóc tym młodszym i bylibyśmy w zupełnie innym miejscu.

Opracowanie: