Radosław Kawęcki zdobył srebrny medal mistrzostw świata w Barcelonie na dystansie 200 m stylem grzbietowym, ustanawiając rekord Europy - 1.54,24. To drugi polski pływak na podium w stolicy Katalonii, po Pawle Korzeniowskim, który był drugi na 200 m delfinem.

W czwartkowym półfinale Polak miał trzeci rezultat i ze spokojem oczekiwał walki o medal.

Odizolowałem się praktycznie od wszystkiego, nawet od trenera. Porozmawiałem chwilę z rodzicami, a później koncentrowałem się na starcie. Dziś głównie spałem, odpoczywałem, leżałem i jadłem
- przyznał.

W decydującym wyścigu najszybciej popłynął Amerykanin Ryan Lochte - 1.53,79, a trzeci był jego rodak Tyler Clary - 1.54,64, mistrz olimpijski z Londynu.

Przyjmuję ten wynik z pokorą. Po igrzyskach dość długo świętowałem i nabawiłem się nawet solidnej nadwagi. Pół roku temu nie wierzyłem, że dam radę osiągnąć taki wynik. Jako mistrz olimpijski nie czułem wyjątkowej presji. Nie da się jednak ukryć, że przyciągałem znacznie większą uwagę
- powiedział Clary.

Podopieczny trenera Jacka Miciula finałowy wyścig rozpoczął spokojnie, po 50 m był siódmy. Zawodnik Korneru Zielona Góra słynie jednak z bardzo dobrych nawrotów i świetnego pływania pod wodą. W połowie dystansu Polak był już drugi. Lochte, który prowadził praktycznie od startu, nie dał sobie jednak wydrzeć zwycięstwa. Amerykanin tym samym zrewanżował się Kawęckiemu za grudniową porażkę w mistrzostwach świata na krótkim basenie. W Stambule Polak pokonał go o 0,02 s.

Czułem, że można go dziś pokonać, ale niestety znów płynąłem na jego fali. Co ciekawe chyba się nawet nie zmęczyłem. Nie mam zbyt mocno przyspieszonego tętna. Sam nie wiem dlaczego, może to jednak tylko wrażenie z powodu nadmiaru emocji i zmęczenie dopiero się pojawi? - powiedział wicemistrz świata.

Czwarty w ubiegłorocznych igrzyskach

Kawęcki w ubiegłorocznych igrzyskach był czwarty. Choć w Barcelonie popłynął o 1,35 s szybciej, co uczyniło go rekordzistą Starego Kontynentu, to swoim rezultatem nie był zachwycony.

Oczywiście jestem zadowolony, ale nie ukrywam, że oczekiwania miałem jeszcze większe. Nie chodzi nawet o medal, tylko o czas. Chciałem popłynąć poniżej 1.54. Niestety, nie udało się
- przyznał tuż po wyścigu.

Kawęcki przyznał, że mistrzostwa świata są tylko kolejnym krokiem w drodze do realizacji znacznie większego marzenia - medalu olimpijskiego.

Chyba nie ma zawodnika, który nie marzy o tym, by stanąć na podium igrzysk. Mam nadzieję, że kiedyś je zrealizuję. Ten dzisiejszy start traktuję jako następną lekcję w moim sportowym życiu - podkreślił.