Mistrz świata Formuły 1 Sebastian Vettel grozi strajkiem. Niemiec chce w ten sposób przeciwstawić się wprowadzeniu do bolidów regulowanego tylnego skrzydła, co zmniejsza bezpieczeństwo na torze. 10 kwietnia odbędzie się drugi wyścig w tym sezonie. Kierowcy będą się ścigać w GP Malezji.

Jeśli sytuacja stale się pogarsza, co staje się dla nas coraz bardziej niebezpieczne, to chyba mamy prawo wyrażać swoje opinie - powiedział zwycięzca pierwszego w tym sezonie wyścigu - GP Australii, na łamach niemieckiego dziennika "Die Welt".

Istnieje kilka możliwości, które można zastosować, aby zażegnać niebezpieczeństwo. W międzyczasie zamierzamy wyrazić swoje zdanie i porozmawiać o tym z Międzynarodową Federacją Samochodową (FIA). Chcemy znaleźć wspólne rozwiązanie, aby uniknąć strajku - stwierdził Vettel odnosząc się do wprowadzenia do bolidów ruchomych tylnych skrzydeł.

Takie rozwiązania powodują, że mamy w bolidzie coraz więcej przycisków do obsługi i w czasie jazdy nie skupiamy się na tym co dzieje się na torze. Przy prędkości 300 km/h jest to bardzo niebezpieczne - dodał kierowca zespołu Red Bull Racing.