Agnieszka Radwańska awansowała do drugiej rundy wielkoszlemowego Australian Open. Polka, która jest rozstawiona z "8", pokonała Bethanie Mattek-Sands (6:7, 6:4, 6:2). Amerykanka wysoko postawiła poprzeczkę i krakowianka musiała się bardzo namęczyć, żeby zapewnić sobie miejsce w drugiej fazie turnieju. Spotkanie trwało ponad trzy godziny.

Agnieszka Radwańska rozpoczęła spotkanie bardzo spokojnie. Polka mogła prowadzić 3:1, ale nie wykorzystała break-pointu przy podaniu Amerykanki (2:2). Stracone okazje lubią się mścić - kolejne trzy gemy niespodziewanie powędrowały na konto Mattek-Sands (2:5). Krakowiance bardzo przeszkadzał wiatr. Takich problemów nie miała przeciwniczka, która niemiłosiernie punktowała "Isię" z głębi kortu. Świetnie radziła sobie także przy siatce, kończąc praktycznie każdą piłkę. Ósma rakieta świata nie zamierzała jednak rezygnować. Radwańska obroniła kilka piłek setowych i wyszła na prowadzenie (6:5). Amerykanka pewnie utrzymała swoje podanie i o losach pierwszej partii miał rozstrzygnąć tie-break. Początek był bardzo imponujący w wykonaniu Polki (5:2). Kiedy wydawało się, że krakowianka rozstrzygnie partię na swoją korzyść, Mattek-Sands zaczęła ryzykować i to się opłaciło (5:5). Zacięta walka "punkt za punkt" toczyła się do stanu 10:10. Krakowianka miała nawet trzy piłki setowe, ale za każdym razem Amerykanka bezlitośnie celowała w linię i po siedemdziesięciu pięciu minutach gry to ona mogła cieszyć się z wygranej 7:6 (12-10).

Radwańska musiała ratować się przed porażką

Przy stanie 2:1 w drugiej odsłonie Amerykanka poprosiła o przerwę medyczną, wskazując na problemy z biodrem. W siódmym gemie (3:3) Radwańska przełamała przeciwniczkę i po raz pierwszy wygrała własne podanie "na sucho" (5:3). Polka zdołała wymęczyć tę partię, choć jej gra daleka była od ideału (6:3). "Isia" cały czas grała bardzo pasywnie, czekając na błędy niżej notowanej rywalki. Statystyka była bezlitosna. Na pięćdziesiąt osiem wygranych piłek Amerykanki krakowianka zdołała odpowiedzieć zaledwie czternastoma.

Mocny finisz krakowianki

Na początku decydującego seta Mattek-Sands ponownie poprosiła o przerwę. Po chwili odpoczynku zawodniczki wróciły na kort. 67. zawodniczka rankingu WTA szybko utrzymała swój serwis (10). Radwańska musiała się zdecydowanie bardziej namęczyć, bo panie rozegrały dwadzieścia dwie piłki, a gem trwał aż czternaście minut (1:1)! To wyraźnie uskrzydliło Polkę, która odjechała rywalce. Od stanu 2:2 "Isia" wygrała trzy gemy (5:2). Po chwili wykorzystała pierwszą piłkę meczową, zapewniając sobie awans do drugiej rundy. Mecz trwał trzy godziny i jedenaście minut.

W II rundzie rywalką Polki będzie niespodziewanie Argentynka Paula Ormaechea, która pokonała faworyzowaną Rumunkę Simonę Halep 6:1, 3:6, 7:5.

To na pewno była Radwańska?

Agnieszka Radwańska w meczu pierwszej rundy Australian Open w niczym nie przypominała zawodniczki, która kilka dni temu wyeliminowała z turnieju w Sydney liderkę światowego tenisa - Caroline Wozniacki. Krakowianka grała bardzo pasywnie, czekała na błędy rywalki. Elementy, które są mocną stroną naszej tenisistki, prezentowała Amerykanka. "Isia" bała się atakować, uderzała w środek kortu, co skrzętnie wykorzystywała Mattek-Sands.

Polce przeszkadzał także wiatr. To z pewnością nie był dzień Agnieszki Radwańskiej. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo i awans do kolejnej rundy Australian Open. Jeżeli Radwańska chce myśleć o dobrym wyniku na kortach w Melbourne Park, będzie musiała zdecydowanie poprawić swoją grę. W 2011 roku "Isia" dotarła w Australii do ćwierćfinału, przegrywając dopiero z późniejszą triumfatorką imprezy - Kim Clijsters.

Edyta Sienkiewicz