Po raz pierwszy w historii złoty medal mistrzostw Europy siatkarzy zdobyli Francuzi. W finale pokonali Słowenię 3:0 (25:119, 29:27, 29:27). Brązowy medal wywalczyli Włosi, którzy okazali się lepsi od Bułgarów 3:1.

Po raz pierwszy w historii złoty medal mistrzostw Europy siatkarzy zdobyli Francuzi. W finale pokonali Słowenię 3:0 (25:119, 29:27, 29:27). Brązowy medal wywalczyli Włosi, którzy okazali się lepsi od Bułgarów 3:1.
Francuzi cieszą się ze zwycięstwa /PAP/EPA/VASSIL DONEV /PAP/EPA

Choć finałowy mecz trwał zaledwie trzy sety, nie brakowało w nim momentów zwrotnych. Po pierwszym, wygranym dosyć gładko przez Francuzów 25:19, zaczęła się prawdziwa bitwa. Obie drużyny imponowały grą w obronie.

W drugiej partii Słoweńcy mieli aż pięć piłek setowych, ale kluczowym momentem było wzięcie czasu przez trenera "Trójkolorowych" Laurenta Tillie przy stanie 21:24. Potem w polu zagrywki pojawił się rozgrywający Zaksy Kędzierzyn-Koźle Benjamin Toniutti. To on sprawił największe problemy rywalom. Doprowadził do remisu 24:24. A później jeszcze dwukrotnie Słoweńcy mieli piłkę setową w górze. Ani razu z tego nie skorzystali. Za to Francuzi wykorzystali pierwszą nadarzającą się okazję i wygrali 29:27.

Na początku trzeciego seta wydawało się, że niewiele może się zmienić, a ekipa Tilliego zmierza po pewny złoty medal. Prowadziła już 8:4, ale coś się stało z atakiem. Seria nieskończonych piłek i przeciwnicy krok po kroku się zbliżali. W końcu był remis 21:21. I znowu zaczęła się walka "na noże". Tym razem jednak skończyć nie potrafili Francuzi. Mieli cztery piłki meczowe, wykorzystali piątą. I ona przejdzie do historii. Earvin N’gapeth, odwrócił się w powietrzu tyłem do siatki i hakiem zakończył spotkanie.

"Trójkolorowi" mają za sobą znakomity sezon. Wcześniej triumfowali także w Lidze Światowej, mimo że do Final Six musieli przebijać się z zaplecza. Przegrali tylko jeden z 24 rozegranych w tym roku meczów.

Nie spodziewaliśmy się, że po tak dobrych występach w Lidze Światowej uda nam się ponownie dojść do takiej formy. Nie umiem nawet opisać tego, co teraz czuję. To wspaniały sezon i mam nadzieję, że to dopiero początek naszych sukcesów - powiedział przyjmujący Zaksy Kevin Tillie.

Dla Słowenii to także historyczny moment. Po raz pierwszy zagrała w finale mistrzostw Europy. Drużyna, zbudowana wokół lidera Tine Urnauta, zrobiła olbrzymi postęp, odkąd w marcu szkoleniowcem został legendarny włoski zawodnik Andrea Giani.

Polacy odpadli w ćwierćfinale po przegranej właśnie ze Słowenią 2:3. Zostali sklasyfikowani na 5. miejscu.