Justyna Święty-Ersetic z AZS AWF Katowice wygrała najbardziej zaciętą konkurencję 96. PZLA Mistrzostw Polski we Włocławku. Święty-Ersetic w finale biegu na 400 metrów wyprzedziła kolejne „Aniołki Matusińskiego”. To był najciekawszy z sobotnich finałów na stadionie we Włocławku.

Chyba dlatego nasza konkurencja była na samym końcu. Fajnie, że 400 metrów stało się teraz taką konkurencja, na którą kibice czekają, a ja bardzo się cieszę, że po kilku latach udało mi się zostać mistrzynią Polski. Cóż, w niektórych konkurencjach jest pustka, jest jeden faworyt i nie ma takiej rywalizacji. A u nas? Do samego końca jest rywalizacja o miejsce na podium. Nie ma nudy, walczymy do ostatnich centymetrów - mówiła Święty-Ersetic.

Za wicemistrzynią świata z Dauhy finiszowała Iga Baumgart-Witan, a na trzecim miejscu na metę wpadła Małgorzata Hołub-Kowalik. Dosłownie wpadła, bo jej walka o medal z Patrycją Wyciszkiewicz zakończyła się upadkiem na mecie. Mam zdarty łokieć i kolano, ale mam też medal. Była walka do ostatniego metra. Widziałam, że Patrycja jest bardzo blisko, więc postanowiłam zawalczyć do upadłego - mówiła Hołub-Kowalik.

Czołowej polskiej zawodniczki w biegu na 400 metrów nie dziwi fakt, że kibice czekają na rywalizację na jej dystansie. Sama uważam, że gdybym oglądała to z boku to czekałabym na ten bieg. Zawsze jesteśmy dobrze przygotowane, zawsze jest długa walka. Jesteśmy poza bieżnią przyjaciółkami, ale na bieżni zostawiamy całe serce i walczymy - dodała.


Paweł Wojciechowski najlepszy wśród skoczków

Po złoty medal - i to trzeci z rzędu - sięgnął w sobotę skoczek wzwyż Paweł Wojciechowski, który wygrał konkurs wynikiem 5,61. W ostatniej chwili, już po rozgrzewce, z rywalizacji wycofał się kontuzjowany Piotr Lisek.

 Jakbym skoczył wyżej to lepiej bym się uśmiechnął. A jakby Piotrek był zdrowy i wystartował w tym konkursie, a ja bym go pokonał, to uśmiechnąłbym się jeszcze bardziej. Jest to pewnego rodzaju przełamanie, aczkolwiek konkurs był bardzo trudny. Czekanie dwie godziny, by później w ciągu piętnastu minut oddać sześć skoków to nie jest nic fajnego. Być może powinno się pomyśleć, by mistrzostwa Polski zaczynały się na wyższych wysokościach - mówił Wojciechowski, który w tym sezonie zmaga się z problemami z tyczkami. Jestem trzeci raz z rzędu mistrzem Polski, piąty w karierze. Za chwilę start w Diamentowej Lidze w Lozannie i mam nadzieję, że tam powalczę z chłopakami na wyższych wysokościach - dodał.

Bezkonkurencyjna Maria Andrejczyk


W konkursach rzutu oszczepem pewnie zwyciężyli faworyci - Maria Andrejczyk i Marcin Krukowski. Andrejczyk wyprzedziła rywalki prawie o dziesięć metrów.  Cieszę się, że pomimo tych moich wszystkich perypetii zdrowotnych udało mi się wrócić na fajny poziom, który pozwolił mi się ustabilizować na tych plus 60 metrach. Nie można mówić o tej mojej dużej przewadze, bo wiatr dziś troszkę kręcił. Ja rzucam na wyższych pułapach i mój oszczep się przebijał, a dziewczyny miały z tym trochę problemów - mówiła Andrejczyk.

Z kolei Krukowski pokonał rywali o niespełna siedem metrów, chociaż po dwóch pierwszych kolejkach był drugi i robiło się nerwowo. Może nie nerwowo jeszcze, ale... Denerwował mnie sposób wyrzutu oszczepu. On leciał, jakbym rzucał kijem albo łopatą. A ten trzeci rzut? Nie przeszkadzałem już mu w locie. Chciałbym jeszcze chociaż centymetr dołożyć do życiówki, ale sezon na pewno jest ok - mówił Krukowski. Dla zawodnika InPost Athletic Team było to dwunaste mistrzostwo Polski, oczywiście w różnych kategoriach wiekowych, w życiu.

Zawodnicy są zachwyceni atmosferą panującą na stadionie we Włocławku. Jest  cudownie, nie spodziewałam się, że aż tylu kibiców przyjdzie na oszczep. Zazwyczaj takie tłumy są na biegach, kuli, tyczce, czyli tam gdzie mamy fantastyczne wyniki. Rewelacyjnie się startuje z tak fantastycznym dopingiem - mówiła Maria Andrejczyk. 96. PZLA Mistrzostwa Polski organizują Polski Związek Lekkiej Atletyki oraz miasto Włocławek i Lekkoatletyczny Klub Sportowy Vectra Włocławek, a sponsorami imprezy są m.in. firma ANWIL S.A. i PKN ORLEN.


W niedzielę rywalizacja m.in. kulomiotów

Ze złotym medalem z Włocławka wyjeżdża również Karol Zalewski, specjalista w biegu na 400 metrów, chociaż odzyskanie tytułu mistrza Polski nie przyszło mu łatwo.  Ten bieg mnie dużo kosztował, bo walczyłem sam ze sobą, a nie z przeciwnikami. Zmagałem się z kontuzją odcinka lędźwiowego. Ten ból na każdym kroku powodował, że miałem lekki paraliż w nogach. Podjąłem pracę fizyczną, żeby plecy były dzisiaj sprawne i na szczęście się udało - mówił Zalewski.

Kolejny raz na dystansie 400 metrów przez płotki triumfowała Joanna Linkiewicz.  Ten sezon dla wszystkich jest bardzo dziwny, cieszę się, że udało mi się wywalczyć kolejne złoto. Sezon był ciężki, wracałam z RPA, miałam dwa tygodnie kwarantanny, później nie można było biegać, a możliwe były tylko ćwiczenia w domu. To wszystko sprawiło, że w tym sezonie nie połamałam 56 sekund, ale najważniejsze, że ze zdrowiem wszystko było w porządku. A młode rywalki na mnie naciskają i też bardzo chciałyby wygrać. To mnie mobilizuje, by się bronić z całych sił. Tym bardziej cieszę się, że udało mi się tu zwyciężyć - mówiła zawodniczka AZS AWF Wrocław.

Pozostałe sobotnie złote medale wywalczyli: Dawid Tomala w chodzie na 10 kilometrów, Katarzyna Zdziebło w chodzie na 5 kilometrów, Wiktoria Wojewódzka w skoku o tyczce kobiet, Patryk Dobek w biegu na 400 metrów przez płotki oraz męska sztafeta Podlasia Białystok i żeńska AZS AWF Katowice w rywalizacji 4x100 metrów.

W niedzielę, która będzie ostatnim dniem 96. PZLA Mistrzostw Polski Włocławek 2020 odbędzie się aż szesnaście finałów. O medale powalczą m.in. kulomioci ze znakomicie spisującym się w tym sezonie Michałem Haratykiem i próbującym wrócić do udanych startów Konradem Bukowieckim, a ciekawie zapowiadają się również choćby rywalizacje sztafet 4x400 metrów, czy zmagania na dystansie 800 metrów.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Dwa rzuty karne i bramka samobójcza w meczu Wisły i Śląska